Hej
Przepraszam, że ostatnio nie ma postów, ale nie mam internetu (jeszcze w tym tygodniu powinnam mieć).
Ale mam na razie do dodania:
"Atramentową krew"
"Oskar i pani Róża"
Tag: Czytelnicze nawyki
Więc, jak tylko będę mogła to dodam wszystko :)
Miłych wakacji! :)
Strony
▼
środa, 27 lipca 2016
wtorek, 19 lipca 2016
"Rywalki" Kiera Cass #Córka Zeusa
“Rywalki” to bestseller “New York Timesa”, wydany w 22
krajach, a że jeszcze go nie przeczytałam, chociaż znajoma mi polecała, to
zdecydowałam się zobaczyć, co kryją strony, ukryte za cudowną okładką.
Seria:
Rywalki*
Tom:
1
Przekład:
Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo:
Jaguar
Ilość
stron: 333
*Rywalki*Eita*Jedyna*Następczyni*Książę
i gwardzista*
„Czasem, aby coś ukryć, najlepiej robić
to na oczach wszystkich”
Rozpoczynają
się Eliminacje. Trzydzieści pięć dziewczyn ma wziąć udział w konkursie na żonę
księcia i, co ma się rozumieć, koronę księżniczki Illèi.
Illèa
jest podzielona na kasty, z czego w Jedynce są najbogatsi, a w Ósemce
najbiedniejsi.
Ami
jest Piątką, czyli w sumie nie najgorzej, ale i nie najlepiej. Jednak
dziewczyna nie chce trafić na Eliminacje. Nie chce opuszczać rodziny i swojego
chłopaka, Aspena z Szóstki, który natomiast prosi ją, żeby wzięła udział,
ponieważ ma to oznaczać, że jej rodzina będzie dostawać pieniądze.
Pod
naciskiem ze strony najbliższych Ami postanawia jednak zgłosić się i zostaje
wybrana. Trafia do pałacu, gdzie poznaje księcia Maxona i swoje rywalki. Jedne
są groźnie nastawione, wierzące, że tylko one będą idealną partią na żonę, a
inne są sympatyczne i zaprzyjaźniają się nawzajem.
Ami
z początku nie pragnie wygranej. Chce wrócić do domu, jednak okazuje się, że
książę Maxon nie jest taki, jak się dziewczynie wydawało. Przez cały czas miała
go za nudnego i sztywnego, ale po czasie stają się przyjaciółmi, co przeradza
się w bardzo dziwny związek.
„Rywalki”
to pozycja, która po pierwsze: urzekła mnie okładką. Wiem, ostatnio ciągle mi
się podobają, ale to nie moja wina, że trafiam na książki, które są pięknie
wydane! A ta ma w sobie coś bajkowego i… No nie wiem! Ślicznego! Jest urocza i
czarująca.
Główna
bohaterka America wbrew pozorom jest w porządku. Nie jest irytująca, ale też
nie perfekcyjnie wykreowana. Jest naprawdę niezła.
Co
do innych to pokochałam Maxona! Jest moim nowym mężem i kocham go i uwielbiam i…
Eh! Po prostu jest świetny.
Inne
postacie, tak jak Ami, są w porządku. Polubiłam Marlee i Celeste, a reszta była
i nie przeszkadzała mi.
Nie
licząc Aspena.
Nie
cierpię go. Przepraszam, ale po prostu mnie wkurzał. Próbował pokazać jaki jest
męski i jaki, kurcze, z niego altruista. Ale nie. Nie lubię go.
Świat
bardzo, ale to bardzo kojarzył mi się z „Igrzyskami Śmierci”. Illèa, Panem.
Kasty, Dystrykty.
Trochę
była schematyczna i przewidywalna, ale
ciekawa. Wciąga i można ją naprawdę szybko przeczytać, i pewnie bym tak
zrobiła, gdyby nie to, że… W sumie nie wiem, dlaczego tak mi mozolnie to szło,
w końcu była interesująca. Może przez to, że mam strasznie wysuszone oczy od
pewnego czasu, ale… Dobra, to nie jest ważne.
Także
jeśli chcecie przeczytać coś lekkiego z łatwym i przyjemnym językiem, niezłymi
bohaterami i fantastycznym księciem to polecam wam „Rywalki”, ponieważ jest to
lektura, którą miło się czyta.
8/10
piątek, 15 lipca 2016
"Akademia Dobra i Zła" Soman Chainani #Córka Zeusa
“W prastarej puszczy trwa
Akademia Dobra i Zła.
Bliźniacze wieże jak dwie głowy,
Jedna dla szlachetnych,
Druga dla podłych.
Ucieczka z niej niemożliwa.
Jedyna droga wyjścia
W baśni się ukrywa.”
Tytuł oryginału: School
for Good and Evil
Seria: Akademia dobra I zła
Tom: 1
Przekład: Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 496
W Gawaldonie, małej miejscowości otoczonej lasem, uwielbiane
przez wszystkich są baśnie. Ludzie czytają je na okrągło, pożerają wzrokiem
historie zapisane na kartkach. Poznają dobrych bohaterów i złe charaktery. Mają
również własną legendę: raz na cztery lata przychodzi dyrektor Akademii Dobra i
Zła i porywa dwójkę odmiennych dzieci, po czym wsadza je do odpowiedniej szkoły
– Dobrej, bądź Złej, aby uczyły się, jak stać się księżniczkami, książętami,
bądź wiedźmami, czarownikami, którzy będą stać na przeszkodzie: I Żyli Długo i Zawsze Szczęśliwie.
Sofia i Agata to przyjaciółki zamieszkujące Gawadon. Pierwsza z
dziewczynek to blond piękność, stosująca przeróżne kremy, mazidła, ubierająca
się w różowe suknie i przyodziewająca szklane pantofelki. Natomiast druga ma
czarne, tłuste włosy, niemodne, ciemne ubrania i mieszka na cmentarzu. Wydają
się idealnymi kandydatkami dla dyrektora. I tak się też staje. Dyrektor zabiera
dziewczynki, ale przypadkiem wsadza je
do złych szkół. Agatę do Akademii Dobra, gdzie ma się uczyć przedmiotów,
takich jak pielęgnacja urody, komunikacja ze zwierzętami, etykieta dla
księżniczek i dobre uczynki, a Sofia do Akademii Zła, gdzie poznawać będzie
tajniki pielęgnacji brzydoty, szkolenia sługusów, klątw i pułapek, czy historii
nikczemności. Jednak ta zmiana może obnażyć najlepsze i najgorsze cechy obu
dziewczynek i wtedy okaże się, co jest czarne, a co białe. A może... W
odcieniach szarości?
Pierwsze, co mnie przyciągnęło do książki to śliczna okładka.
Potem odkryłam fantastyczne rysunki przy każdym rozdziale i tu muszę
pogratulować Iacopowi Bruno (nie wiem, czy tak się odmienia, przepraszam!),
który wykonał tą robotę. Wyszło mu to genialnie! Dodał książce klimatu, ale i ucieszał
moje oko!
Bardzo ciekawy jest pomysł na fabułę. Wciągnięcie w to wszystko
baśni jest naprawdę intrygujące. Tak samo, jak wtrącenie dziewczynek do
odmiennych szkół i, mimo, że delikatna, słodka dziewczynka uczy się złych
rzeczy, a ciemna i mroczna dobrych (to bardziej) są motywami, które kojarzę to
nie przeszkadzało mi to, ponieważ ja takie rzeczy lubię!
Od początku nie podobała mi się Sofia. Nie lubiłam jej
charakteru, jej wywyższania się, traktowania niektórych z pogardą. Sądzi, że
jest lepsza, ponieważ jest ładniejsza, a dla mnie to puste. Irytowała mnie
przez większość książki, ale na końcu po takiej swojej sporej przemianie była
bardziej interesująca, tylko, że bez końca chciała się mścić na Tedrosie! Bez
przesady!
Za to Agata od razu zdobyła moją sympatię. Nie wiem czemu, ale
lubię takie mroczne, zamknięte postacie, które nie dbają zbytnio o siebie, ale
jeśli się przyjaźnią, to nie z litości, ale naprawdę. Nie było momentu, żeby
Agata mi przeszkadzała, czy mnie denerwowała. Reszta postaci jest w porządku.
Podobało mi się też pokazanie, że dziewczynki po stronie dobra
są czasem gorsze od tych uważanych za złe i brzydkie. Ponieważ nie wszystko, co postrzegamy za piękne i miłe jest idealne, a
to co spowite mgłą, może się wydać niespodziewanie sympatyczne i przyjemne.
Styl pisania autora nie jest zły, ale nie doskonały. Muszę
zaznaczyć, że jest to książka bardziej dla dzieci, więc język jest naprawdę
dobry, chociaż nie czytało mi się jej szybko – może to dlatego, że byłam na
wyjeździe. Nie wiem, ale ciągnęła mi się trochę, ale tylko odrobinę!
7/10
Na koniec chcę wspomnieć, że post pojawiłby się szybciej, jednak
jak mówiłam, byłam na wakacjach. Na razie nigdzie nie będę wyjeżdżać, więc
recenzja „Rywalek”powinna pojawić się na czas.
sobota, 9 lipca 2016
"Bazar złych snów" Stephen King #Córka Zeusa
Chodzę
sobie po Tesco I jak zwykle muszę obejrzeć, jakie mają książki. I patrzę…
Kieszonkowe wydania Kinga za 15 złoty! Grzechem byłoby nie wziąć, chociaż
jednej. I tak oto na mojej półce pojawił się „Bazar złych snów”, który chciałam
przeczytać od dawna.
Seria: -
Tom: -
Przekład: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 629
Książka nie jest jedną historią, jest to dwadzieścia opowiadań o
wspólnej tematyce: śmierci. King oferuje nam różne, straszne istoty, ale też
sytuacje rzeczywiste, które mogą stać się nawet jeśli zaraz wyjdziemy z domu. I
to jest właśnie przerażające.
Mimo, że ciarki nie przechodzą po plecach, to opowiadania są
ciekawe, bodajże jedno mi się nie podobało o baseballu, czyli „Billy Blokada”, ale reszta była
jak najbardziej trafiona w moje gusta, mimo że spodziewałam się czegoś naprawdę
strasznego, to nie zawiodłam się.
Specjalnie chciałam wybrałam pięć opowiadań, które spodobały mi
się najbardziej, bo wiecie... Wszyscy zawsze dają pięć. Jednak nie mogłam się
powstrzymać i dałam sześć, oto one. Kolejność jest przypadkowa:
1.
130. Kilometr, o samochodzie,
które pożera ludzi. Było moim zdaniem najstraszniejsze z opowiadań w tej
książce.
2.
Wredny dzieciak, czyli historia
człowieka nękanego przez demona nie wyglądającego groźnie.
3.
Ur, o urządzeniu do czytania
książek, które... Ma troszkę za dużo powieści do wyboru...
4.
Pan Ciacho, o ładnych ludziach,
którzy prowadzą na śmierć.
5.
Zielony bożek cierpienia, o bogaczu,
który uległ wypadkowi i cierpieniu, za którym może stać coś więcej.
6.
Nekrologi, o człowieku, który
zabija pisząc wredne nekrologii do gazety.
Uważam, że każdy kto lubi mroczne klimaty, znajdzie w książce
coś dla siebie, gdyż każde opowiadanie jest inne, chociaż wszystkie oparte są
na jednym motywie, o którym napomknęłam wcześniej.
Jak już pisałam, każda historia podobała mi się mniej, lub
bardziej, oprócz jednej, ale to
można ominąć... Ogólnie rzecz biorąc, chcę
przekazać, że King oferuje nam naprawdę ciekawe i niebezpieczne towary na swoim
bazarze.
O! Zapomniałabym wspomnieć, że wszystkie opowiadania, historie,
w których zaraz się znajdziemy poprzedzone są krótką notką od Kinga, które mają
nas wprowadzić i zaciekawić i, szczerze, robią to bezbłędnie.
Na koniec chcę wspomnieć, że książka ma naprawdę świetną
okładkę! Jest moim zdaniem, po prostu, prze-fantastyczna! Zakochałam się i... Ubóstwiam
ją!
9/10
poniedziałek, 4 lipca 2016
"Ugly Love" Colleen Hoover #Córka Zeusa
Wow… Coraz
częściej czytam romanse. Nie wiedziałam, że ta chwila nastąpi, ale w tym roku
przeczytałam naprawdę kilka dobrych powieści romantycznych. Czy ta się do nich
zalicza?
„Ugly Love” to
książka autorstwa Colleen Hoover. Z pod jej pióra wyszedł bestseller „Hopeless”, którego bez
bicia, przyznam się, jeszcze nie czytałam. Jest to moje pierwsze spotkanie z
panią Hoover.
„Kiedy życie daj ci cytryny, upewnij się, że
wiesz, w czyje oczy wycisnąć z nich sok”
Tytuł oryginału: Ugly
Love
Seria: -
Tom: -
Przekład: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość
stron: 338
Tate jest początkującą pielęgniarką. Wprowadza się do mieszkania
swojego nadopiekuńczego brata, Corbina. Już na samym początku ma problemy z
pijanym sąsiadem, Milesem, który po pewnym czasie okazuje się niezwykle
absorbujący. Jednak chłopak nie chce się zobowiązywać. Związek Milesa i Tate
jest nieco inny i skomplikowany, a wszystko przez dawną miłość chłopaka –
Rachel.
Z samego początku książka nie podobała mi się za bardzo, choć
była niezwykle wciągająca i szybko się ją czytało. Wkurzali mnie bohaterowie –
Miles i Tate. Tate była bez charakteru, wkurzająca i taka wręcz odstręczająca.
To samo tyczy się Milesa. Nie podobały mi się również rozdziały, w których
narratorem był Miles... Nie... Inaczej. Nie, że mi się nie podobały, ale nie rozumiałam książki! Wydawało mi się,
jakbym z jednej historii, przenosiła się do drugiej, potem znów do pierwszej,
drugiej i tak w koło! Nie pasowało mi to. Drażniło mnie też, że narratorzy, i
Tate i Miles
Ciągle
Pisali
W
Ten
Sposób
I
Nie
Mam
Pojęcia
Po
Co
.
Ale pod koniec...
Na końcówce książka stała się wzruszająca. Tate przestała mnie
irytować, zrozumiałam Milesa, a ich dziwny związek stał się dla mnie ciekawy.
Nie wyglądał, jak w każdej innej książce [może trochę „After”, ale o niebo lepiej]. Mimo, że główny
wątek stał się dla mnie interesujący, to jednak wolałam czytać wydarzenia
sprzed sześciu lat dotyczące związku Rachel i Milesa.
Dodam też, co od początku mi się podobało... Postać
osiemdziesięcioletniego Kapitana, który zawsze służył Tate radą, pomocą, umiał
wysłuchać, ale do tego rozśmieszyć. To jego cytat możecie przeczytać na górze
postu.
Chciałabym się również przyczepić do okładki, która wyjątkowo mi
się nie podoba. Kolorystyka jest w porządku, ale to zdjęcie jest dla mnie
okropne. A do tego napis jest w niedopasowanym dla ludzi na okładce miejscu. Bardzo mi się ta okładka
nie podoba.
W ocenie będę sprawiedliwa, uwzględniając swoje wcześniejsze,
nie za dobre wrażenia, jak i późniejsze pozytywne.
7/10
niedziela, 3 lipca 2016
"Zmierzch" Stephenie Meyer #Córka Zeusa
Najpierw
wszyscy szaleli za „Zmierzchem”. A od jakiegoś czasu, rzadko spotykam się, żeby
ktoś otwarcie chwalił tą książkę. Dlaczego?
Tak,
przyznam się… Jeszcze nie czytałam tego bestsellerowego „Zmierzchu”.
Zamierzałam się do niego, ale zawsze coś nie pozwalało mi go dokończyć. Tym
razem, jednak się wzięłam i go skończyłam.
Tytuł oryginału: Twilight
Seria: Zmierzch
Tom: 1
Przekład: Joanna Urban
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 414
Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Bella Swan, która
przeprowadza się ze słonecznego Phoenix do deszczowego Forks do ojca. Próbuje
się tam zaklimatyzować. W szkole
dowiaduje się trochę o tajemniczej rodzinie Cullenów, która pociąga ją,
interesuje swoją przebojowością i... innością. I ta ich „inność” może sprowadzić
na Bellę same kłopoty.
Zacznę tak: nie była zła. Naprawdę. Wciągnęła mnie [nie widać
tego, bo recenzja jest spóźniona xd]. Przyjemnie mi się ją czytało, ale Bella w
sumie nie reprezentuje sobą nic wielkiego. O wiele ciekawsi byli Edward, w którym Bella się zakochała i Jacob, syn
przyjaciela ojca głównej bohaterki. Edward był tym tajemniczym, pociągającym
typem, a Jacob wesołym chłopakiem, którego było w książce o wiele za mało, co mam
nadzieję, że w następnych częściach to się zmieni. O! I nie można zapomnieć o
jej ojcu, Charliem, którego też polubiłam! Natomiast, co do samej Belli to... Była
trochę nudnawa. W jej charakterze nie było nic szczególnego, czegoś ciekawego.
Miłość Edwarda do Belli była z lekka dziwaczna. Wydaje mi się,
że zakochał się w niej, tylko żeby zaspokoić swoje potrzeby, a nie z prawdziwej
miłości.
W kilku recenzjach widziałam, że ludzie mówili/pisali, że
powieść jest nudna, ale szczerze przyznam, że ja się nie nudziłam. Nie była
jakaś cudowna, nie będę się nią zachwycać, ale nie było źle, naprawdę. Chociaż
przyznam się, że nie zostałam długo w jej świecie, ponieważ gdy tylko ją
zamknęłam, od razu sięgnęłam po następną książkę.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym o niej napisać. Nie była zła, ale też nie wspaniała.
6/10
Mam nadzieję, że następna część się trochę bardziej rozkręci J