Z autorstwem Richelle Mead zapoznałam się oczywiście za sprawą "Akademii wampirów". Wszystkie sześć tomów tej serii mam przeczytanych i jest ona jedną z moich ukochanych cykli. W końcu zabrałam się za pierwszą część "Kronik krwi", czy warto?
Tytuł oryginału: Bloodlines
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 415
Seria: Kroniki krwi*
Tom: 1
*Kroniki krwi*Złota lilia*Magia indygo*Serce w płomieniach*Srebrne cienie*Rubinowy krąg*
Sydney jest alchemiczką. Do jej zadań należy pilnowanie, aby śmiertelnicy nie dowiedzieli się o wampirach i całym tym magicznym świecie. Przez innych alchemików jest traktowana z dystansem, gdyż jakiś czas temu pomogła dampirce Rose Hathaway, osądzonej o zabójstwo królowej. Dziewczyna ma jednak wstąpić do zespołu, który ma chronić siostrę nowej władczyni morojów, na którą polują nieludzkie i okropne strzygi, pragnące jej zagłady. Z tego powodu dziewczynka musi zostać ukryta i otoczona opieką, właśnie przez Sydney, jak i zarówno dampira Eddiego Castile'a i wampira Adriana Iwaszkowa. Współpraca może okazać się ciężka, zwłaszcza, że alchemiczce wpajano najważniejszą dla całego jej społeczeństwa zasadę: Najgorsze jest bratanie się z wampirami.
"Doskonałość wymaga wielu prób. Wyjątek stanowią moi rodzice. Powiodło im się już za pierwszym razem"
W książce znajdziemy też dużo Adriana (którego cytat znajduje się na górze) z czego się bardzo cieszę! W "AW" pokochałam go, a w tej powieści go dostałam! Nasz dość ironiczny i leniwy bohater lubi żartować z innych, wprowadzać zamieszanie i właśnie za to go uwielbiam. Co do bohaterów nie mam się czego przyczepić.
Fabuła rozwija się z biegiem książki. Znajdziemy w niej kilka naprawdę ciekawych wątków. Już główny, czyli obrona Jill przed strzygami jest wciągający, a odnajdujemy też podrabianie tatuaży alchemików, tajemniczych łowców wampirów i sekret między Keithem (innym alchemikiem) i Sydney. Dzieje się dużo, a styl Richelle Mead jest przyjemny, co daje doskonałe połączenie.
Muszę też powiedzieć o ogromnym (przynajmniej dla mnie) mankamencie książki... Mianowicie:jest nim okładka! Cały cykl ma dla mnie po prostu okropne okładki. Grzbiety są naprawdę cudne, ale reszta... Ugh!
Jeśli masz zamiar przeczytać "AW" nie radzę zaczynać od "Kronik krwi", gdyż możesz doszukać się spoilerów. Jednak jeśli nie chcesz zapoznawać się z pierwszą z wymienionych serii to możesz sięgnąć po ten cykl, gdyż wszystko w tej powieści jest wytłumaczone: kim są moroje, dampiry, strzygi, alchemicy, czy poszczególni bohaterowie.
Książka porwała mnie i bardzo mi się spodobała, jednak nie dorównuje mojej ukochanej "Akademii....".
Jeśli jesteście po jej lekturze, piszcie swoje opinie w komentarzach! :D
8/10
Miłego weekendu!
Zgadzam się. Okładki są straszne...
OdpowiedzUsuń