sobota, 29 kwietnia 2017

LUŹNE POGADANKI 1 vol 1 - JAK TO JEST Z TYM NISZCZENIEM KSIĄŻEK -


Witam w pierwszym poście z serii "Luźne pogadanki", Posty te będą poruszać tematy okołoksiążkowe, bądź o czymś zupełnie innym. Wy również możecie decydować, co się pojawi, proponując to w komentarzach. Zazwyczaj będą one wspólne, aczkolwiek z pewnych przyczyn ta pierwsza część podzielona jest jeszcze na dwie. Zapraszam do rozmowy Córki Zeusa :D

Sprawa dość oczywista. Chyba nikt nie lubi zniszczonych książek. Jednak sprawa się komplikuje, gdy chodzi też o powód.W tym postach nie mamy zamiaru poruszyć dobitnie tematu niszczenia, ale ich przypadkowego uszkodzenia.
 Poznajcie nasze, dość odmienne, zdania na temat  złamanych grzbietów, poplamionych stron i podkreślonych zdań!

-CÓRKA ZEUSA –

Uwielbiam pożyczać moje książki znajomym. Jednak gdy to robię słyszę od nich: „No nie wiem, boję się, że zniszczę”. Odpowiadam im: „Spoko, ja się o to nie wkurzę”.
Uzgodnijmy sobie coś. Nie wybaczyłabym, gdyby ktoś zniszczył mi książkę specjalnie, bądź uległaby ona takiej destrukcji, iż nie mogłabym się doczytać, co było na danej stronie napisane. Jeśli podczas czytania komuś złamie się róg (ale nie w taki ekstremalny sposób, że kartki wylatują), lub przypadkowo zaleje strony… Naprawdę, nic się nie stało! Potrafię to zrozumieć. Jesteśmy tylko ludźmi i przypadki po nas chodzą. Nikt nie jest ideałem, zawsze może się coś stać. Dlatego nie dramatyzujmy. Stało się? Okay. Dam radę się doczytać? To naprawdę nie jest źle.
Chyba, że jest to książka, którą uwielbiam.
Gdyby ktoś pożyczyłby ode mnie „Szklany Tron”, a ja znalazłabym w nim resztki jedzenia… Wkurzyłabym się. Oczywiście wcześniej uprzedzam, iż jest to książka, która jest dla mnie wyjątkowo ważna  i proszę, abyś na nią uważał.

Jestem człowiekiem, który zagina rogi, przy czytaniu je, pije, kąpie się. Nie niszczę książek specjalnie. Jeśli ubrudzę tłustym jedzeniem, jestem zła, ale gdy wyleje mi się herbata, albo wpadnie do wody nie robię z tego powodu awantury samej sobie. Książka jest przedmiotem, który niesie w sobie fantastyczną historię i świat, więc ważne jest dla mnie, aby się móc rozczytać. Jeśli środek książki jest niezniszczony to w porządku. To jest najważniejszy aspekt w książce. Nie kolekcjonuję książek, aby stały na półce i ładnie wyglądały, ale żeby niosły ze sobą historię i dawały radość przy każdym jej otwarciu. 




poniedziałek, 17 kwietnia 2017

69. SCHIZOFRENIA CZY... PRAWDZIWE DUCHY? | "WEZWANIE" | KELLEY ARMSTRONG #CÓRKA ZEUSA



Tytuł oryginału: The Summoning
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 355
Seria: Najciemniejsze moce
Tom: 1
*Wezwanie*Przebudzenie*Odwet*

 Problemem jest nie to, czy możesz uciec, ale to, czy będziesz chciał

Chloe Saunders jest zwykłą nastolatką. Chodzi do szkoły artystycznej, interesuje się filmami, nie jest zbyt popularna.
Dręczą ją tylko pewni ludzie… Ludzie, których nie widzi nikt inny. Z tego powodu Chloe zostaje wysłana do ośrodka Lyle House, gdzie mają pomóc jej pozbyć się tego problemu.
W ośrodku dziewczyna poznaje kilka innych dzieciaków, którzy również trafili tam, gdyż podejrzewani są o różne choroby psychiczne. W Lyle House Chloe dowiaduje się, że nasz świat zamieszkiwany jest też przez osoby z różnymi, magicznymi zdolnościami, a ona, prawdopodobnie, widzi zmarłych.

Oczywiście, jest to typowa młodzieżówka, jednak taka, która zachęca już od pierwszej strony, na której poznajemy sytuację, która działa się dwanaście lat wcześniej. Autorka ma bardzo prosty, lekki styl pisania, a wydarzenia poznajemy z perspektywy samej Chloe, co wyszło naprawdę w porządku. Realistycznie, gdyż dziewczyna zachowuje się, tak jak nastolatka, a nie dorosła, jednak Armstrong, tak to odczuwałam podczas czytania, chciała by jej książka była bardzo na czasie, przez co powieść jest zbiorem młodzieżowych słów, takich jak cool, na które natykamy się co kilka stron.
Ciekawe jest to, że poznajemy wraz z Chloe cały ten magiczny świat, jaki jest skonstruowany. Było to naprawdę, jakby to powiedzieli bohaterowie tej książki, cool, jednakże wszystkie informacje mamy podane w jednym dialogu. Mnie się to trochę nie podobało, ponieważ wolałabym krok po kroku dowiadywać się tego i owego w różnych sytuacjach. Oczywiście nie wygląda to tak, że Chloe przebyła jeden dialog i już więcej nie dostała informacji. Chodzi mi bardziej o to, że w danej rozmowie dostajemy bardzo dużo faktów, później są to jedynie wzmianki.
Bohaterowie są w porządku. Tak to określę, ponieważ nie byli oni jakoś bardzo dobrze i szczegółowo wyrysowani, jednak miło z nimi spędzać czas. Każdy z nich jest inny i raczej nie było wśród nich kogoś, kto by mi przeszkadzał. Chloe jest piętnastoletnią dziewczyną, która jest osobą wrażliwą, pomocną i dość inteligentną, co ostatnio w młodzieżówkach jest dość rzadko spotykane. Mamy nawet fragment, w którym bardzo chciałaby pomóc Derekowi, ale wie, że bardziej by przeszkodziła niż pomogła. Jak już jesteśmy przy Dereku to warto wspomnieć o nim. Jest on wykreowany na postać oddaloną od innych, odosobnioną, mrukliwą i rzucająca raz po raz nieprzyjemne komentarze. A ja po prostu takie postacie uwielbiam. Fantastyczną bohaterką była też Victoria, czyli dziewczyna, która uczepi się wszystkiego, będzie narzekać o wszystko i nie da ci spokoju, póki nie wygra… Uwielbiam ją! Dodała książce pewnego charakteru.
Fabuła może nie idzie jakoś szybko, ponieważ przez trzy czwarte książki Chloe spędza czas w ośrodku i powoli dowiadując się mrocznych sekretów. Nie mówię, że było to nudne, ponieważ mi się to podobało.
Nie sądziłam, że ta powieść tak mnie uwiedzie. Może nie jest najlepiej dopracowaną książką na świecie, jednakże jest ciekawa, kiedy nie wiemy co czytać i mamy ochotę na coś lekkiego. Na pewno zapoznam się  drugą częścią serii!

7,5/10

Czytaliście może serię Kelley Armstrong? A może chcecie się zapoznać z „Wyzwaniem”?
Miłego dnia wszystkim życzę i powodzenia w nauce do egzaminów!

czwartek, 13 kwietnia 2017

EGZAMIN GIMNAZJALNY #CÓRKA ZEUSA

Nadszedł czas, na który przygotowywali nas całe trzy lata.
Czas, którym tak bardzo nas straszyli…
„Nie zdasz!”
„Zobaczymy na egzaminie, jak bardzo ci nie pójdzie!”
„Pójdziesz do zawodówki!”
Po pierwsze. Co jest aż tak złe w zawodówkach?
No bo pomyślmy.
Trafisz do zawodówki, chcąc lub nie chcąc. Zakończywszy tę szkołę od razu otrzymujesz zawód, tyle że z nalepką nieroba i lenia, jaką przypinają wszystkim tym uczniom. Warto napomknąć, że po zakończeniu jej można się udać do liceum dla dorosłych oraz zdać maturę i udać się na studia.
Sama nie zamierzam wybrać się do zawodówki, jednakże… Rozumiem… Zapewne zdarzają się tam ludzie, którzy poszli tam z czystego lenistwa (?), ale są tam też inni ludzie… Nalepki, nalepki! Tym obklejony jest nasz świat!
Jednakże nie o zawodówkach chcę dziś porozmawiać.
Już niedługo, bo w środę, uczniowie trzeciej klasy gimnazjum, w tym ja, zaczną pisać egzaminy gimnazjalne. Od tego, w dużym stopniu, zależy do jakiej szkoły się udamy.
Na temat, czy testy te są ważne, czy nie, nie za bardzo mam ochotę się wypowiadać, jednakże warto napomknąć, co o nich sądzę, a jestem ciekawa i waszych opinii. W sumie po zakończeniu nauki pewnie nie będą one miały na mnie większego wpływu i o nich zapomnę, jednakże najpierw muszę dojść do tego poziomu, który sobie wymarzyłam, poprzez szkoły, które mnie do tego należycie przygotują, a do których najpierw trzeba się dostać. Dlatego mam do nich sprzeczne uczucia. Oczywiście stresuję się ich i to strasznie, ponieważ nie należę do osób, które uczą się od deski do deski przez wszystkie trzy lata. Nie jestem też i tą osobą, która wszystko szybko zapamiętuje i ma dar do wszystkiego (pozdrawiam typowych humanów!). Także egzaminy próbne nie wyszły mi najlepiej (dzięki historio, że chociaż ty zostałaś mi wierna!). Z drugiej jednak strony… Jeśli nie dostanę się do szkoły z tak wysokim progiem punktowym (149 punktów :”(…. Czemu nie jestem wysportowana i nie mam predyspozycji aby brać udział w zawodach sportowych, które są punktowane?!), to sądzę, że stać mnie abym znalazła się w dobrej, ale nie najlepszej szkole.
Tylko powiedzcie mi… Czy tylko ja jestem takim geniuszem, który odkłada wszystko na ostatnią chwilę?!
Wiadomo, nie odrobię w mniej niż tydzień wszystkich tych trzech lat. Zatem… Jak zabieram się za naukę?
Pierwsze co to historia. Historia wchodzi mi łatwo, historię uwielbiam o historii mogę słuchać. Chyba, że temat mi nie podejdzie (:”)). Tak jak pisałam wyżej, ten przedmiot jako jedyny bez nauki poszedł mi w miarę dobrze na próbnych egzaminach, jednak moim celem jest mieć jeszcze więcej punktów, aby nadrobić straty z matematyki i przyrody. Dlatego wypisuję sobie najważniejsze fakty, postacie i mapki z historii na Bristolu, z którego łatwiej będzie mi się uczyć, gdyż a) najwięcej zapamiętuję przez pisanie b) wszystkie informację mam w jednym miejscu c) łatwiej mi zrozumieć kombinacje, które zapisałam własnym pismem. W historii na egzaminie jest jeszcze jeden ważny aspekt, który wpaja nam pani od dwóch lat. Trzeba myśleć i dedukować. O to w tym chodzi. Na egzaminie rzadko kiedy dają po prostu wpisanie daty, ale raczej uporządkowanie czegoś chronologicznie lub powiązać pewne fakty z na przykład postaciami. Wiele da się wywnioskować z treści polecania. Odpowiedź może się też znajdować w następnym, lub poprzednim pytaniu!
Polski. Z polskim mam taką dziwną sytuację, że słabo idą mi pytania zamknięte i punkty nadrabiam tymi otwartymi. Tak jak wszyscy narzekają na rozprawkę, to ja nie chciałabym charakterystyki, której po prostu nie znoszę. Polski zazwyczaj też łatwo mi wchodzi, warto poprzypominać sobie środki stylistyczne, gramatykę oraz lektury.
O matematyce i przyrodzie nie za bardzo się wypowiem, bo nie wiem co. Na pewno poprzypominam sobie wzory, porozwiązuję zadania, wypiszę pierwiastki, wszystkie spalania, reakcje. Bardzo często zdarzają się pierwiastki, potęgi, funkcje, objętości oraz układy równań, czyli w większości coś czego nie cierpię. Najbardziej boje się pytań otwartych, ponieważ nigdy nie umiem nic wydedukować z treści zadania matematycznego! (także nie polecam mnie, kiedy widzę, że mam obliczyć masę jakieś cząsteczki!)
Angielski. Angielskiego się aż tak nie stresuję, może nie jestem w nim najlepsza, ale ostatnimi czasy polepszyłam się. Warto wypisać sobie wszystkie czasy, kiedy się ich używa i ich konstrukcje. Właśnie dzisiaj się tym zajęłam i to mi pomogło, bo wszystko mi się ułożyło!
Podsumowując.
Co jest najważniejsze? Przede wszystkim rozwiązywanie testów z poprzednich lat, ponieważ zazwyczaj schemat jest podobny. Kiedy dojdziemy to tego jakim tropem oni idą, będziemy mogli za tym podążyć (nadal jestem na etapie poszukiwań xD).
Nie napiszę, jak wszyscy, że nie mamy się czym stresować, bo jak mam zadziałać? I tak ja i wy, którzy się stresujecie będziemy się stresować, ale, mam nadzieję, po ostatnim egzaminie z angielskiego, poczujemy wewnętrzną ulgę i przestaniemy się tym aż tak przejmować.

Mam nadzieję, że udzieliłam wam i sobie dość trafnych rad. Dzięki za przeczytanie tego długiego wywodu i wszystkim, którzy tak jak ja niedługo piszą egzaminy życzę powodzenia! (zapewne jeszcze o tym napiszę, ale ciii…)

piątek, 7 kwietnia 2017

68. ZAMIAST OCZU - GUZIKI? | "KORALINA" | NEIL GAIMAN #CÓRKA ZEUSA


Tytuł oryginału: Coraline
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 169
Seria: -
Tom: -
Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - rzekła. - Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.

Koralina wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego, dużego domu. Zamieszkują tam też ekscentryczne postacie dwóch kobiet, które określają się mianem aktorek oraz starszy mężczyzna szykujący przedstawienie, w którym wezmą udział śpiewające… szczury. Brzmi dziwnie i lekko przerażająco? A to dopiero początek.
Koralina nie ma najlepszych relacji z rodzicami. Oboje nie mają dla niej zbyt dużo czasu, a dziewczynka jest pełna energii i ciągle chce badać.
W domu znajduje drzwi, które prawdopodobnie prowadzą donikąd.
Aż do chwili, w której Koralinie udaje się przez nie przejść i nie natrafić na ścianę. Trafia ona do swojego domu…
Wszystko wydaje się w porządku, oprócz jej rodziców, którzy z pozoru wydają się być normalnymi rodzicami dziewczynki. Oprócz jednego aspektu…
Zamiast oczu mają guziki…
Dlaczego druga matka tak bardzo pragnie zatrzymać Koralinę przy sobie?

 Kiedy się boisz, ale i tak coś robisz, to to wymaga odwagi.

Gdy byłam młodsza widziałam bajkę na podstawię książki i muszę przyznać, że dowiedziałam się, że to ekranizacja dopiero w zeszłym roku. Bardzo mi się film spodobał, mimo że był lekko przerażający… Tak.. Lekko…
Pierwsze co zauważyć to fakt, że w książce akcja idzie szybciej. Bajka trochę dłużej wprowadzała nas w ten klimat, a tutaj wszystko dzieje się błyskawicznie, ale nie da się przez to od niej oderwać. Tak, jak miałam zastój książkowy to „Koralinę” przeczytałam w mgnieniu oka, jednakże jest ona krótka (ogólnie ma ona mały format) oraz duże literki, więc tym bardziej… Ledwo się obejrzałam a już była za mną.
Nie wiem, czy to fakt, że jestem już starsza, czy w książce aż tak tego nie czułam, ale mroczny klimat towarzyszył mi bardziej przy bajce. Teraz tworzyły go bardziej rysunki Dave’a McKeana, przez które naprawdę ciarki mogą chodzić po plecach.
Postacie są ekscentryczne, unikatowe i zróżnicowane. Momentami też zabawne. Koralina jest zwykłą dziewczynką, która uwielbia badać i nie cierpi lalek, jednak jest też rozsądna i nie wierzy w sztuczki wiedźmy, która jako „druga matka” podaje jej wszystko na przysłowiowej tacy.
Książka bardzo mi się podobała. Napisana jest prostym stylem. Przede wszystkim pokochałam ją za postacie (ten kot był fantastyczny!), jednakże jest to bardziej lekka rozrywka, której raczej nie będę rozpamiętywać…

9/10

środa, 5 kwietnia 2017

WRAP UP marzec 2017



Cześć!
Witamy w kolejnym Wrap Upie na blogu. Na początku chcemy przeprosić, że nie ma postów, recenzji, ani nic takiego, ale jak Córka Zeusa wspominała w lutowym podsumowaniu zbliżają nam się egzaminy. Tak, to już ten miesiąc! Masakra. Nie mamy na nic czasu i [Córka Zeusa] boję się, że w kwietniu ilość ta będzie równa około dwóm pozycjom. Jednak spokojnie. Mamy w planach takie posty, jak okołoksiążkowy post od CZ, ponieważ sądzę, że może was zaciekawić moje zdanie na różne tematy odnoszące się do czytelnictwa, bloga, a nie samych książek oraz wspólny Tag książkowy. Także tu prośba do was... Jeśli chcecie poznać nasze opinie na jakiś temat, albo zrobić coś w stylu Q&A to możecie pisać nam w komentarzach pod tym postem! A teraz przechodząc do głównej części... Zapraszamy na podsumowanie marca!

Książki Córki Zeusa:

1. "Łowczyni" Virginia Boecker (396 s)- 7.03 (RECENJA)
2.  "Pretty Litlle Liars. Doskonałe" Sara Shepard (288) - 10.03
3. "Pamiętniki półbogów" Rick Riordan (265) - 11.03 (RECENZJA )
4. "Pretty Little Liars. Niewiarygodne" Sara Shepard (317) - 14.03
5. "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas (524) - 22.03 (RECENZJA)
6. "Simon oraz inni homo sapiens" Becky Albertalli (296) - 25.03 (RECENZJA)
7. "Pretty Little Liars. Zepsute" Dara Shepard (310) - 27.03







Książki Deryn Sharp:

1. "Krąg" Mats Strandberg, Sara B. Elfgren (500) (Recenzja CZ)
2. "Miasto kości" Cassandra Clare (510) 
3. "Zabójczyni i uzdrowicielka"  (100 [chyba]) Sarah J. Maas 
4. "Ogień" Mats Strandberg, Sara B. Elfgren (700)
5. "Medaliony" Zofia Nałkowska (60)





Najlepsza marcowa książka: CZ: "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas (ale "Łowczyni była blisko) 
DS: "Miasto kości" Cassandra Clare
Najgorsza marcowa książka: CZ: "Pamiętniki półbogów" Rick Riordan
DS: "Ogień" Mats Strandberg, Sara B. Elfgren

Łączna ilość przeczytanych stron: CZ: 2396
DS: 1870
Co daje około: CZ: 77 stron na dzień
DS: 60 na dzień

Blogowe sprawy :D

Opublikowane posty: 6 (z czego 5 moich)
Recenzje: 5
Ilość wyświetleń: 349 
Aktualnie: 7578
Komentarze: 3

Dziękujemy za odwiedzanie naszego bloga, komentowanie i życzymy wam miłego tygodnia! :D