czwartek, 13 kwietnia 2017

EGZAMIN GIMNAZJALNY #CÓRKA ZEUSA

Nadszedł czas, na który przygotowywali nas całe trzy lata.
Czas, którym tak bardzo nas straszyli…
„Nie zdasz!”
„Zobaczymy na egzaminie, jak bardzo ci nie pójdzie!”
„Pójdziesz do zawodówki!”
Po pierwsze. Co jest aż tak złe w zawodówkach?
No bo pomyślmy.
Trafisz do zawodówki, chcąc lub nie chcąc. Zakończywszy tę szkołę od razu otrzymujesz zawód, tyle że z nalepką nieroba i lenia, jaką przypinają wszystkim tym uczniom. Warto napomknąć, że po zakończeniu jej można się udać do liceum dla dorosłych oraz zdać maturę i udać się na studia.
Sama nie zamierzam wybrać się do zawodówki, jednakże… Rozumiem… Zapewne zdarzają się tam ludzie, którzy poszli tam z czystego lenistwa (?), ale są tam też inni ludzie… Nalepki, nalepki! Tym obklejony jest nasz świat!
Jednakże nie o zawodówkach chcę dziś porozmawiać.
Już niedługo, bo w środę, uczniowie trzeciej klasy gimnazjum, w tym ja, zaczną pisać egzaminy gimnazjalne. Od tego, w dużym stopniu, zależy do jakiej szkoły się udamy.
Na temat, czy testy te są ważne, czy nie, nie za bardzo mam ochotę się wypowiadać, jednakże warto napomknąć, co o nich sądzę, a jestem ciekawa i waszych opinii. W sumie po zakończeniu nauki pewnie nie będą one miały na mnie większego wpływu i o nich zapomnę, jednakże najpierw muszę dojść do tego poziomu, który sobie wymarzyłam, poprzez szkoły, które mnie do tego należycie przygotują, a do których najpierw trzeba się dostać. Dlatego mam do nich sprzeczne uczucia. Oczywiście stresuję się ich i to strasznie, ponieważ nie należę do osób, które uczą się od deski do deski przez wszystkie trzy lata. Nie jestem też i tą osobą, która wszystko szybko zapamiętuje i ma dar do wszystkiego (pozdrawiam typowych humanów!). Także egzaminy próbne nie wyszły mi najlepiej (dzięki historio, że chociaż ty zostałaś mi wierna!). Z drugiej jednak strony… Jeśli nie dostanę się do szkoły z tak wysokim progiem punktowym (149 punktów :”(…. Czemu nie jestem wysportowana i nie mam predyspozycji aby brać udział w zawodach sportowych, które są punktowane?!), to sądzę, że stać mnie abym znalazła się w dobrej, ale nie najlepszej szkole.
Tylko powiedzcie mi… Czy tylko ja jestem takim geniuszem, który odkłada wszystko na ostatnią chwilę?!
Wiadomo, nie odrobię w mniej niż tydzień wszystkich tych trzech lat. Zatem… Jak zabieram się za naukę?
Pierwsze co to historia. Historia wchodzi mi łatwo, historię uwielbiam o historii mogę słuchać. Chyba, że temat mi nie podejdzie (:”)). Tak jak pisałam wyżej, ten przedmiot jako jedyny bez nauki poszedł mi w miarę dobrze na próbnych egzaminach, jednak moim celem jest mieć jeszcze więcej punktów, aby nadrobić straty z matematyki i przyrody. Dlatego wypisuję sobie najważniejsze fakty, postacie i mapki z historii na Bristolu, z którego łatwiej będzie mi się uczyć, gdyż a) najwięcej zapamiętuję przez pisanie b) wszystkie informację mam w jednym miejscu c) łatwiej mi zrozumieć kombinacje, które zapisałam własnym pismem. W historii na egzaminie jest jeszcze jeden ważny aspekt, który wpaja nam pani od dwóch lat. Trzeba myśleć i dedukować. O to w tym chodzi. Na egzaminie rzadko kiedy dają po prostu wpisanie daty, ale raczej uporządkowanie czegoś chronologicznie lub powiązać pewne fakty z na przykład postaciami. Wiele da się wywnioskować z treści polecania. Odpowiedź może się też znajdować w następnym, lub poprzednim pytaniu!
Polski. Z polskim mam taką dziwną sytuację, że słabo idą mi pytania zamknięte i punkty nadrabiam tymi otwartymi. Tak jak wszyscy narzekają na rozprawkę, to ja nie chciałabym charakterystyki, której po prostu nie znoszę. Polski zazwyczaj też łatwo mi wchodzi, warto poprzypominać sobie środki stylistyczne, gramatykę oraz lektury.
O matematyce i przyrodzie nie za bardzo się wypowiem, bo nie wiem co. Na pewno poprzypominam sobie wzory, porozwiązuję zadania, wypiszę pierwiastki, wszystkie spalania, reakcje. Bardzo często zdarzają się pierwiastki, potęgi, funkcje, objętości oraz układy równań, czyli w większości coś czego nie cierpię. Najbardziej boje się pytań otwartych, ponieważ nigdy nie umiem nic wydedukować z treści zadania matematycznego! (także nie polecam mnie, kiedy widzę, że mam obliczyć masę jakieś cząsteczki!)
Angielski. Angielskiego się aż tak nie stresuję, może nie jestem w nim najlepsza, ale ostatnimi czasy polepszyłam się. Warto wypisać sobie wszystkie czasy, kiedy się ich używa i ich konstrukcje. Właśnie dzisiaj się tym zajęłam i to mi pomogło, bo wszystko mi się ułożyło!
Podsumowując.
Co jest najważniejsze? Przede wszystkim rozwiązywanie testów z poprzednich lat, ponieważ zazwyczaj schemat jest podobny. Kiedy dojdziemy to tego jakim tropem oni idą, będziemy mogli za tym podążyć (nadal jestem na etapie poszukiwań xD).
Nie napiszę, jak wszyscy, że nie mamy się czym stresować, bo jak mam zadziałać? I tak ja i wy, którzy się stresujecie będziemy się stresować, ale, mam nadzieję, po ostatnim egzaminie z angielskiego, poczujemy wewnętrzną ulgę i przestaniemy się tym aż tak przejmować.

Mam nadzieję, że udzieliłam wam i sobie dość trafnych rad. Dzięki za przeczytanie tego długiego wywodu i wszystkim, którzy tak jak ja niedługo piszą egzaminy życzę powodzenia! (zapewne jeszcze o tym napiszę, ale ciii…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz