niedziela, 25 grudnia 2016

W POSZUKIWANIU OSOBLIWCÓW | "MIASTO CIENI" | RANSOM RIGGS #CÓRKA ZEUSA

Tytuł oryginału: Hollow City
Wydawnictwo: Media Rodzina

Ilość stron: 434
Seria: Pani Peregrine*
Tom:2
*Osobliwy dom pani Peregrine*Miasto Cieni*Biblioteka dusz*
Osobliwy dom pani Peregrine:recenzja

„Nie marnuj życia tylko dlatego, że ktoś parę razy z ciebie zadrwił”

Jacob i inni osobliwcy muszą wyruszyć w podróż, aby uratować panią Peregrine. Szukają pętli, w której znajdą jakąś inną, ocalałą ymbrynkę – jedyną osobę, która może zaradzić. Wybierają się, więc do Londynu ogarniętego wojną, co, obok głucholców i upiorów, stanowi dodatkową przeszkodę.

„Nie walcz z bólem. To najważniejsze. Ból próbuje ci coś przekazać. Powitaj go i pozwól, by przemówił”

Znów spotykamy się z osobliwcami, których poznaliśmy już wcześniej. Tym razem, na samym początku, mamy ich spis, więc w każdym momencie możemy tam zajrzeć i rozpoznać się, kto posiadał jaką osobliwość, czyli po prostu kto jest kim. Poznajemy też nowych bohaterów, ale uważam, że autor nie poświęcił im tyle uwagi, ile powinien. Nowe postacie tak szybko znikały, jak się pojawiały.
Bardzo męczył mnie początek, czyli pierwsze sto stron. Mimo dość prostego, ale nie przeciętnego
języka, którym autor się posługuje, dzięki któremu powieść czyta się szybko (oprócz początku) to historia nie wciągnęła mnie w takim stopniu, jakiego się spodziewałam.
Mamy też wątek miłosny między Jacobem i Emmą, który nie jest przesłodzony. Stopniowo i umiarkowanie ich relacje się rozwijają, co jest wielkim plusem powieść.
Przy dość dobrej pierwszej  części „Miasto Cieni” wychodzi dość kiepsko, ale nie fatalnie. Mamy kilka dobrze wyrysowanych zwrotów akcji, a ostatnie wydarzenie, którego nie będę spoilerować, mną wstrząsnęło. Jednak nie było już tego ważnego, osobliwego i tajemniczego klimatu, który towarzyszył nam w „Osobliwym domu pani Peregrine”, a i fotografie nie były już aż tak cudaczne (co nie oznacza, że były normalne).
Historię poznajemy z perspektywy Jacoba, tak jak to wyglądało wcześniej. Chłopak, jednak nie jest już tak zagubiony. Wszystkiego nauczył się szybko, dużo zaczął rozumieć, ale i tak z czasem głębiej poznajemy cały świat osobliwców, który jest naprawdę ciekawy.
„Miasto Cieni” było nie najgorszą książką, aczkolwiek nie porwała mnie, zwłaszcza po zapoznaniu się z poprzednią częścią. Mam co do niej mieszane uczucia, gdyż czasem się wynudziłam, ale wynagradzały to przeciwieństwa losu, które bohaterowie musieli pokonać – bo było to ciekawe.


6,5/10

2 komentarze:

  1. Ja postanowiłam już sobie, że w najbliższym czasie sięgnę po "Osobliwy dom pani Peregrine" (a przynajmniej mam taką nadzieję :D) i chociaż spodziewam się, że historia nie wciągnie mnie od pierwszej strony, to liczę też na to, że wynagrodzi mi to trochę klimat tej książki. A wydanie i ilustracje są po prostu genialne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że jeśli nie postawisz książce naprawdę wysokiego poziomu - może ci się spodobać i to bardzo :)
      Tak! Cała trylogia wygląda po prostu genialnie! A właśnie ilustracje sprawiają, że osobliwy klimat odczuwa się bardziej :D

      Usuń