Tytuł oryginału:
Silber. Das Erste Buch Der Traume
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 409
Seria: Silver – księgi snów*
Tom: 1
*Silver. Pierwsza księga snów*Silver.
Druga księga snów*Silver. Trzecia księga snów”
„Nigdzie
indziej nie poznasz człowieka lepiej ani nigdzie nie dowiesz się więcej o jego
tajemnicach niż we śnie.”
Liv Silver wraz ze swoją młodszą siostrą przeprowadzają się z matką do
Londynu, gdyż ta poznała mężczyznę. Nie jest to nowa sytuacja dla dziewczyn.
Dość często zmieniają zamieszkanie z powodu nowych to „miłosnych przygód” matki.
Tym razem jednak siostry Silver zamieszkują z owym Ernestem i jego dziećmi: Graysonem
i Florence.
Wszystko układa się znośnie. Do czasu.
Liv zaczyna mieć dziwne sny, w których występują tajemnicze, zielone
drzwi oraz Grayson ze swoimi przyjaciółmi. Dziewczyna pragnie dowiedzieć się,
czy mają one większe znaczenie, a nie, że są zwykłymi wyobrażeniami.
Jeśli nie czytaliście „Silver…” to zapewne o niej słyszeliście, gdyż
stała się ona popularna w książkowej blogosferze. Zewsząd rzucało na mnie
spojrzenie oko, które jest kluczowym punktem przepięknej okładki. Jednak nie
byłam do niej aż tak przekonana, aby od razu się na nią rzucać, czy wydawać
pieniądze. Udało się jej w końcu do mnie dotrzeć.
Jestem jedną z tych osób, które nie wielbią tej książki i nie należą
do grona jej fanów. Mimo że przez duże litery i dość ciekawą akcję to czytało
mi się ją dość długo. Kiedy do niej zasiadałam pochłaniałam ją i nie
zauważałam, jak mijam następne strony, był jednak taki problem, iż… No cóż…
Kiedy sobie leżała na stoliku, nie chciało mi się jej czytać. Samo zabranie się
do niej było dla mnie dość ciężkie…
Może wpływ miał na to fakt, że książka była dla mnie… Schematyczna. Dziewczyna,
najprzystojniejsi chłopacy w szkole, do których ciężko dotrzeć, a tu proszę… Jej
się udaje! Dlaczego? Hm, kto to wie?
Sam wątek z drzwiami w snach był naprawdę fantastyczny. Każdy ma
drzwi, przez które może przechodzić do snów. Wszystkie wyglądają inaczej. Tak
samo ważny demon. Historia z nim była ciekawa, jednak chyba nie do końca
dopracowana, a może tylko ja tak to odebrałam?
Liv, jako tako, miała charakter. Podobał mi się jej cięty język i
przyznaję, że ona w jakimś stopniu była wyrysowana. Natomiast cała reszta to
dla mnie porażka. Nie polubiłam nikogo, bo za co?
Wszyscy byli oklepani i
szablonowi. A już najbardziej cała ta fascynująca czwórka chłopaków. W powieści
raz było wspomniane, że wszyscy oni się od siebie różnią. Przepraszam, gdzie?
Czy czytałam o jakiś innych
przyjaciołach? Bo byli oni dla mnie, w mniejszym, bądź większym stopniu, prawie
tacy sami.
Język, którym Kerstin Gier napisała „Silver…” jest prosty, gdyż
historia opowiedziana jest z perspektywy piętnastoletniej dziewczyny. Do niego
nie mam zastrzeżeń, ponieważ nie był ani za bardzo wygórowany, ani żałosny.
Wychwalana przez wielu książka „Silver.
Pierwsza księga snów” nie zachwyciła mnie. Nie wiem, czy sięgnę po następny tom
5/10
Jeśli wy czytaliście tę powieść, albo nawet jej następne tomy, to piszcie,
co wy o niej sądzicie :D
Dziękuję za przeczytanie recenzji i życzę fantastycznego tygodnia! :3
Ja autorkę bardzo lubię, tak samo jak tą trylogię :) Pierwszy tom był cudowny, drugi troszkę mniej i już wyczekuję premiery trzeciego tomu :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że ci się podobała :D Mi jednak nie przypadła do gustu :)
UsuńChyba jesteś pierwszą osobą, jaką widzę, że książka jej się aż tak bardzo nie spodobała xd
OdpowiedzUsuńObserwuję!!
Pozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Po wszystkich pochlebstwach myślałam, że to będzie genialna powieść... No, cóż... Bywa xD
UsuńDziękujemy serdecznie ;)
Również pozdrawiam!