Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 10/10. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 10/10. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 czerwca 2017

74. "ZIELONA MILA" | STEPHEN KING #CÓRKA ZEUSA


Tytuł oryginału: The Green Mile
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Albatros
Ilość stron: 410
Seria: -
Tom:

Akcja książki rozgrywa się w latach 30 XX wieku. Paul Edgecombe jest strażnikiem w więzieniu Cold Mountain. Styka się z ludźmi, którzy zostają skazani na karę śmierci. Zna już ich zachowania, wie, jak na to reagują, ale nowy więzień, John Coffey, jest zupełnie inny. Oskarżony o gwałt i zabójstwo dwóch małych dziewczynek jest najłagodniejszą osobą, jaką Paul spotkał. Boi się ciemności, ciągle popłakuje. Jak ten wielki, ciemnoskóry, ale łagodny mężczyzna mógł dopuścić się tej zbrodni?


 Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.


„Zieloną milę” kojarzą chyba wszyscy, często za sprawą filmu, którego, przyznam się, jeszcze nie oglądałam. Od dawna ta pozycja znajdowała się na mojej liście książek, które chcę przeczytać, jednak spodziewałam się, że będzie typowy jak słońce horror. To znaczy myślałam tak, kiedy jeszcze nie zabrałam się za Kinga. Kiedy sięgałam po tę pozycję spodziewałam się czegoś genialnego.
Nie zawiodłam się.
King zachęca tu już od pierwszej strony. Kiedy znajdowałam się już na samym początku uznałam: „wow, to może być lepsze od ‘Misery’!”. Co prawda, przez około 120 stron poznajemy życie w więzieniu Cold Mountain oraz innych więźniów, jednak mogę przysiąść, że jeśli nie jest się osobą, która zniechęca się po kilku stronach, jest to naprawdę ciekawe i zachęcające. John Coffey, jako główniejszy bohater z początku jest tylko kilka razy wspomniany, jednakże sądzę, iż jest to zabieg, jak najbardziej celowy i genialny, gdyż nie jest nam chamsko rzucone: „o czytelniku, patrz, to jest John Coffey, on jest tu ważny, więc masz, poznaj od razu cały jego życiorys”. Nie wiem, czy o to też chodziło, jednak ja dzięki temu odczułam nieśmiałość i brak agresji nowego więźnia.
Akcja nie toczy się błyskawicznie, jednak na każdym kroku poznajemy wspaniałość tej książki, jej realność, niesprawiedliwość. Doznajemy tysiąca różnych emocji w tym samym czasie. Przewracałam kartkę za kartką, pragnąć poznać dalsze losy Paula i jego kolegów, więźniów i innych bohaterów. Powieść jest brutalna, ale czy życie nie jest brutalne? Ukazuje nam te gorsze strony: niesprawiedliwe osądy, cierpienie, śmierć. Sądzę też, że każdy mógłby znaleźć w niej coś, co mu przypadnie do gustu, trafi do niego, bądź nawet czasem uśmieje (poczucie humoru Stephena Kinga <3).
Jest to jak na razie moja ulubiona książka Stephena Kinga (piszę to za każdym razem xD) i aby ją przebić autor będzie musiał się naprawdę mocno, mocno, mocno postarać! Szczerze mogę ją polecić!
10/10


Jeśli czytaliście "Zieloną milę" podzielcie się swoją opinią w komentarzu! :D

wtorek, 7 marca 2017

"Był sobie pies" W. Bruce Cameron

Zostajesz? Klapka zwierzaka? Grzeczny piesek? W jaki sposób te słowa, które tak często słyszałem, mogły być ze sobą powiązane i w ogóle to które z nich znaczyło "zostań"? Nic z tego nie miało da mnie najmniejszego sensu.


      Tytuł oryginału: "A Dog's Purpose"
       Autor: W. Bruce Cameron
       Seria: -
       Gatunek : fikcja literacka
       Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
       Ilość stron: 320
       Ocena: 10


 Był sobie pies o imieniu Toby, Bailey, Koleżka, a nawet      Ellie. Marzył o wypełnieniu swojego życiowego celu. Szukał go po całym świecie. Zaczął od ścieków. Tam spotkał swoją pierwszą matkę. Nauczyła go bycia wolnym. 
Jednak największą frajdę sprawiało mu przebywanie z chłopcem o imieniu Ethan. Kochał spać z nim, wybierać się na parodniowe spacery, ale co najważniejsze uwielbiał przejażdżki na przednim siedzeniu. Nie wszyscy jednak rozumieli, że to on powinien siedzieć obok kierowcy. Jakob zawsze kazał mu siedzieć w klatce w bagażniku.
Ale czy te trzy wspomniane życia mają coś ze sobą wspólnego? Czy pomogą mu w wypełnieniu psiego celu? Jak poradzi sobie w kolejnym życiu?

********** 

Książkę czyta się bardzo szybko ze względu na użycie przez autora prostego języka. Być może był to celowy zabieg, ze względu na prostotę w myśleniu zwierząt. Toby/Bailey/Koleżka/Ellie (Pies) podczas trwania akcji poznaje świat. Patrzy na niego jak na zabawkę, ciesząc się nawet z nieszczęść, których zwyczajnie nie mógł zrozumieć. Jednakże, mógł wyczuć nastrój i uczucia ludzi, co powodowało, że bohater wiedział dokładnie co ma robić w danej chwili.
Zwierzęta w książce nie porozumiewają się jakimś swoim tajnym językiem, jak to czasem bywa w bajkach dla dzieci. Jest tylko Pies i jego przemyślenia, domyślenia, wymysły itd. Są również przedstawione dialogi, ale Pies nie rozumie z nich nic oprócz paru słów takich jak swoje imię.
W niektórych momentach powieść jest śmieszna, a w niektórych potrafi wycisnąć nie jedną łzę. Jest w niej dużo przemyśleń i głębszych treści. Zdecydowanie nie jest to książka dla dzieci, choć można by spróbować.
Nie sądzę by wszystkim spodobała się ta książka. Ja jak tylko zobaczyłam tytuł wiedziałam, że ją polubię (choć nie wiedziałam jak bardzo). Prawdopodobnie wynika to z tego, że kocham wszystkie zwierzęta, a w szczególności psy.  
Nie pozostało mi nic innego do zrobienia, jak dać tej książce 10/10 i polecenia jej wszystkim, którzy nie mają co robić.

wtorek, 3 stycznia 2017

"Dziewczyna z pomarańczami" Jostein Gaarder #Deryn Sharp

"Nie próbuj mi wmawiać, że natura nie jest cudem. Nie opowiadaj mi, że świat nie jest baśnią. Ktoś, kto jeszcze tego nie zrozumiał, być może pojmie to dopiero wtedy, gdy baśń zacznie się kończyć. Wówczas człowiek ma ostatnią szansę na zerwanie klapek z oczu, ostatnią okazję na to, by przetrzeć oczy ze zdumienia, ostatnią możliwość, by ulec temu cudowi, z którym trzeba się pożegnać i który trzeba opuścić"


Tytuł oryginału: "Appelsinpiken"
Autor: Jostein Graarder
Seria: -
Typ: powieść obyczajowa
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 142
Ocena: 10


Pewnego dnia piętnastoletni Georg znajduje niezwykły list zaadresowany do niego, przez swojego ojca. W chwili jego śmierci chłopiec miał tylko cztery lata i od tamtego czasu list przetrwał w starym, dziecięcym wózku.
 Historia przedstawiona w liście opowiada o miłości ojca do tajemniczej Dziewczyny z Pomarańczami. Podkreśla jak ważne są w życiu pewne wartości, m.in. cierpliwość. W liście tata chce przekazać Georgowi wiele życiowych mądrości, ale również zadaje wiele nierozwiązanych przez niego pytań. Czy chłopiec znajdzie dość siły by na nie odpowiedzieć? I kim w ogóle jest Dziewczyna z Pomarańczami?

********** 

 Autor wprowadza nas do wyjątkowych lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku w Oslo. Zachowany jest tajemniczy klimat, nadający całej powieści uroku i piękna.
 Od razu zauważyłam podobieństwo w myśleniu ojca i Georga. Obaj są typowymi umysłami ścisłymi. Często w tekście są wtrącane jakieś obliczenia, czy naukowe domysły. Obaj fascynują się wszechświatem, gwiazdami oraz tym jak funkcjonują. Dogłębne uwagi na temat teleskopu Hubble'a nadają wyjątkowości tekstowi.
Jest to zdecydowanie książka do przemyślenia. Autor zadaje nam wiele niecodziennych pytań, na które zazwyczaj unikamy odpowiedzi. Enigmatyczne stwierdzenia dotyczące życia ziemskiego oraz pozaziemskiego dają do myślenia przez całą książkę.
 Na sto procent wrócę z chęcią do tej pozycji. Każdy, kto pokocha tą książkę na pewno do niej wróci.
 Nie mogę dodać nic więcej, ponieważ uważam, że każdy czytelnik powinien zaznajomić się z tą książką i zinterpretować ją samodzielnie.
 Zaliczam tą książkę do moich ulubionych i będę polecać ją wszystkim, wszędzie i kiedykolwiek tylko będę mogła.
Moja ocena to zasłużone 10/10. 

niedziela, 18 grudnia 2016

WOJNA POKAZUJE, KIM JESTEŚMY | "SŁOWIK" | KRISTIN HANNAH #CÓRKA ZEUSA

„Słowika” zaczęłam czytać 10 grudnia, gdy pojechałam do Gdyni, na mój ukochany musical „Notre Dame de Paris” Także wiecie… Francja i te sprawy… Nie chcę robić recenzji musicalu, gdyż nie potrafię pisać o przedstawieniach, czy filmach, ale jeśli będziecie chcieli luźnego postu o „Notre Dame ….” to piszcie :3

Tytuł oryginału: The Nightingale
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 555
Seria: -
Tom: -

„Chcę sobie wyobrażać, że kiedy odejdę, będzie panował pokój, że zobaczę wszystkich, których kochałam i straciłam. A wreszcie, że będzie mi wybaczone”

Francja podczas II wojny światowej.
Chyba nie często czytamy, lub słyszymy, co się działo w innych państwach w tamtym okresie, niż w naszej Polsce. W „Słowiku” światem, w którym dzieje się akcja, jest Francja.
Żyją tam dwie siostry: Isabelle i Vianne, które różnią się praktycznie wszystkim. Poczynając od wieku, przez dorastanie w różnych środowiskach, kończąc na zachowaniu. Młodsza, Isabelle, jest porywcza, rwąca się do działania, a Vianne spokojniejsza, troszcząca się przede wszystkim o córkę. Łączy jej jedno: obie zostały odepchnięte przez ojca. Jednak po tym wydarzeniu, starsza z nich, odchodzi do mężczyzny. I tak żyją bez siebie.
Isabelle wysyłana jest do różnych szkół, w których ma zostać ułożona, ale z każdej jest wyrzucana.
Za to Vianne prowadzi spokojne i szczęśliwe życie z mężem Antoine’m i córką Sophie.
Potem wybucha wojna.
Antoine zostaje wysłany, aby walczyć, a siostry mają zamieszkać ze sobą. Jednak Isabelle nie może czekać i patrzeć, jak Niemcy zaczynają zabierać Francję pod swoje rządy i wstępuje do ruchu oporu, nie patrząc, jakie może nieść do zagrożenie. Vianne, aby dbać o bezpieczeństwo swoje, jak i córki przyjmuje do domu wroga – niemieckiego oficera.

Po pierwsze: książka nie jest napisana językiem nudnym i monotonnym, jak to często w powieściach historycznych się zdarza. Nie mogę tego porównać do „Kamieni na szaniec” (które swoją drogą nie podobało mi się), gdyż język jest typowo książkowy i przyjemny.
Kluczowymi postaciami są Vianne i Isabelle – dwa odmienne charaktery. Mogłoby się wydawać, że to ta druga będzie bardziej zdobywała sympatię, bo w końcu, jest odważna, wstępuje do ruchu oporu, chce walczyć. Jednak to właśnie Vianne pokazuje nam, że kobiety, które przysłowiowo „Siedziały podczas wojny w domu” cierpiały i to bardzo. Każdy dzień przepełniony był tęsknotą za mężem, strachem o życie rodziny i lękiem wywołanym mężczyzną, który wprowadził się do domu. Starsza siostra nie była tchórzem, była naprawdę odważna.
Każdy bohater trafił do mojego serca, oczywiście nie licząc niemieckich oficerów, rzecz jasna. Isabelle, Vianne, Sophie, Antoine… Każdy z nich znalazł u mnie miejsce, przez co historia tak targała moimi emocjami.
Właśnie.
Książka jest bardzo, ale to bardzo wzruszająca. Skończyłam ją, dosłownie, płacząc, jak małe dziecko. Aż się sama z siebie śmieję, ponieważ o jedenastej w nocy, w niedzielę, w łóżku wypłakuję się w poduszkę. Ale tak, moi mili. Tak właśnie działa ta książka.
Nie wynudzicie się przy niej. W historii ciągle coś się dzieje, więc nie będziecie mieć na to po prostu czasu. Wszystkie wydarzenia odczuwałam bardzo emocjonalnie.
A do tego, musicie przyznać, książka jest tak pięknie wydana! Gdy znalazłam ją, jako prezent na Mikołaja to pierwsze co rzuciło mi się w oczy – po prostu prześliczna okładka!
Podsumowując: zżyłam się z bohaterami, wciągnęłam w akcję, popłakałam na koniec, żałuję, że skończyłam… Cóż więcej dodać? Chyba tylko tyle, że naprawdę, całym sercem, polecam wam powieść Kristin Hannah, gdyż… Warto. Warto dowiedzieć się prawdy o kobietach, które walczyły na wojnie. Walczyły, jak Isabelle, ale też tak, jak i Vianne.
Naprawdę nie mogę znaleźć jej minusów!


10/10

poniedziałek, 26 września 2016

Po drugiej stronie ogrodzenia - CHŁOPIEC W PASIASTEJ PIŻAMIE |John Boyne| #Córka Zeusa


Już jakiś czas temu (bardzo długi czas temu) robiłam recenzję filmu “Chłopca w pasiastej piżamie”. Nie wiedziałam (oglądając, bo robiąc recenzję nie pamiętam, czy już wiedziałam, czy nie), że jest on na podstawie książki. Teraz ją mam, przyszła mi z „Ja, diablica” (kosztowała tylko ponad 18 złotych *.*) i wczoraj ją skończyłam,, także zapraszam do recenzji!

„Bo w odkrywaniu powinno się wiedzieć, czy to, co się znajduje, jest w ogóle warte szukania. Pewne rzeczy po prostu są i jakby nigdy nic czekają aż się je odkryje. Na przykład Ameryka. A inne lepiej zostawić w spokoju. Na przykład: zdechłą mysz na dnie kredensu.
- To ja chyba należę do tej pierwszej kategorii – powiedział Szmul.
- Tak – przytaknął Bruno. – Tak mi się wydaje.”

Tytuł oryginału: The Boy In the Striped Pyjamas
Seria: -
Tom: -
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 200

Bruno z rodzicami i siostrą – ewidentnie Beznadziejny Przypadek – Gretel mieszka w ogromnym, trzypiętrowym domu. Bardzo lubi podróżować i odkrywać. Jego ojciec jest oficerem. Trwa druga wojna światowa, jednak ta zwykła, niemiecka rodzica prawie tego nie dostrzega, żyjąc, jak gdyby nigdy nic.
Pewnego dnia ten dziewięcioletni chłopiec odkrywa, że służąca Maria pakuje jego rzeczy. Wielce się zdumiewa, gdy dowiaduje się, że się przeprowadzają, nie jest to dla niego wesoła informacja. Nowy dom nie mieści się już w środku Berlina, ale w tzw. Po-Świeciu, gdzie nie ma straganów z warzywami, czy dzieci, żeby się pobawić. Do tego ma tylko jedno piętro.
Jednak z okna swojego pokoju, Bruno widzi dziwne domy. Jest tam może z tysiące, smutnych ludzi, wszyscy tak samo ubrani – w pasiaste piżamy.
Pewnego dnia chłopiec wyrusza na poszukiwania. Dociera do ogrodzenia tych dziwnych domów, gdzie poznaje chłopca – Szmula. Co ciekawe, on i Bruno urodzili się tego samego dnia. Są dokładnie tacy sami, tylko, że Szmul jest smutny i chudy. A do tego nie może wyjść za ogrodzenie.

Trzeba zauważyć, że książka dzieje się w bardzo smutnym czasie – podczas drugiej wojny światowej. Mamy tu wydarzenia opisane oczami dziecka. Bruno, z krwi i  kości niemiecki chłopiec, wbrew panującej dyktatury, zaprzyjaźnia się z żydowskiego pochodzenia Szmulem. Jest to piękna przyjaźń, ponieważ wiemy, jak traktowani byli Żydzi. Chłopcy są od siebie różni, mogłoby się to źle skończyć, gdyby ktoś się dowiedział o odwiedzinach Bruna (oczywiście, źle dla Szmula), dlatego widzimy rozsądek głównego bohatera, który ma dziewięć lat.
Dialogi między chłopcami mogą naprawdę poruszyć serce. Bruno, który nie rozumie warunków panujących u Szmula, z każdą rozmową się czegoś dowiaduje, ale nadal jest to jemu dalekie. Porównuje to z własnym życiem. Na przykład, gdy Szmul opowiadał mu o tym, jak zabrali go do obozu, Bruno utożsamiał to z niemiłą dla niego przeprowadzką do Po-Świecia.
Książka jest napisana prostym językiem, więc dotrze do większego grona czytelników. Nie jest też zarzucane wszędzie śmierć, śmierć, cierpienie, cierpienie, tylko zabawa i beztroska dzieci w tak okrutnym czasie i to jest właśnie piękne, to mnie poruszyło w tej powieści.
Czyta się ją naprawdę szybko, biorąc pod uwagę, małą liczbę stron, oraz to, że książka jest wydana dużą czcionką. Akcja rozkręca się powoli, ale dzięki temu mamy możliwość poznać codzienność Bruna, z którą on utożsamia brutalne życie Szmula.
10/10


Zachęcam was gorąco do tej powieści!

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

"Oskar i pani Róża" Eric Emmanuel Schmitt #Córka Zeusa

„Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz”

Tytuł oryginału: Oscar et la Dame rose
Seria: -
Tom: -
Przekład: Barbara Grzegorzewska
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 78

Oskar ma dziesięć lat, podpalił psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekł złote rybki).
Można też inaczej.
Oskara nazywają Jajogłowym, wygląda na siedem lat, mieszka w szpitalu z powodu raka.
I kiedy wszyscy nie postrzegają go tak samo, jak wcześniej, bo boją się, gdyż są świadomi, że on umrze, zostaje ciocia Róża, czyli wolontariuszka, ciocia tylko i wyłącznie Oskara.
Ta starsza kobieta nie boi się rozmawiać z Oskarem na temat śmierci. Dzięki niej chłopiec zaczyna pisać listy do Boga. Wymyślili też zabawę: jeden dzień to dziesięć lat i tak Oskar może przeżyć całe życie.

„Ludzie boją się umierać, bo odczuwają lęk przed nieznanym”



Mimo, że książka jest bardzo krótka (niecałe 100 stron) to jest… Niezwykła. Narratorem jest Oskar, cała powieść napisana jest właśnie w formach tych listów chłopca do Boga. I tak dziesięciolatek zdradza nam wszystko, co ma w głowie, a jak na swój wiek jest bardzo inteligentny. Widzimy raka oczami dziecka.
Bardzo fajną postacią jest ciocia Róża. Ta sympatyczna kobieta ma lepszy kontakt z Oskarem, niż on z rodzicami. Opowiada mu historie, które się nie zdarzyły, ale to chłopcu się podoba. Dlatego to jej małe „kłamstwo” można zrozumieć.
Tak samo zrozumieć można inne postacie, np. rodziców. W odróżnieniu od cioci Róży byli daleko od Oskara, ale starali się. Nie mogli sobie po prostu poradzić z cierpieniem, ale tym samym odsuwali się od syna.
Dzięki zabawie, o której wcześniej pisałam Oskar może przeżyć dzieciństwo, okres dojrzewania, kryzys wieku średniego i starość. Jest to fantastyczne i piękne. Zdobywa nawet żonę!
Książka jest zachwycająca, a przez małą ilość stron, mogę ją polecić wszystkim, bo mogą ją przeczytać nawet ci, którzy mają mało czasu.


10/10

piątek, 3 czerwca 2016

"Katedra Marii Panny w Paryżu" Victor Hugo #Córka Zeusa

Jakiś czas temu obejrzałam najpiękniejszy musical, jaki w życiu widziałam, nosił on nazwę „Notre Dame de Paris”. Wtedy zakochałam się w języku francuskim, którego zaczęłam się uczyć, samą Francją, kulturą oraz  oczywiście dziełami. Dlatego po „najpiękniejszym musicalu, jaki w życiu widziałam” nadeszła pora na książkę Victora Hugo. Wczoraj skończyłam ją czytać i wciąż czuję się: „AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA”
„I znów nastał czas katedr” ~ Poeta Gringoire, musical

Tytuł oryginału: Notre Dame de Paris
Seria: -
Tom: -
Przekład: Hanna Szumańska-Gross
Wydawnictwo: Biblioteka Gazety Wyborczej
Ilość stron: 506

„Czy ty wiesz, co to jest przyjaźń? – zapytał.
- Tak – odrzekła Cyganka. – To kiedy się jest siostrą i bratem, to dwie dusze, co się dotykają nie zlewając w jedną, to dwa palce u ręki.
- A miłość? – pytał dalej Gringoire.
- O! Miłość… - odezwała się, a głos jej draż i oczy pałały. – To być dwojgiem, co w jedno się zlewają. To mężczyzna i kobieta stopieni w jednego anioła. To niebo!”

Paryż w XV w. Pierre Gringoire przygotował misterium, które zakończyło się klapą. Było bowiem Święto Błaznów, trzeba było wybrać najbrzydszą maszkarę i uhonorować ją tytułem Papieża Błaznów. Został nim Quasimodo wstrętny i odpychający stwór, który całe życie miał styczność z szyderstwami i nienawiścią. Był podrzutkiem w Katedrze Marii Panny i tam pod opiekę wziął go ksiądz Frollo, stał się panem tego potwora.
Kiedy na uliczkach Paryża pojawia się piękna Esmeralda od razu zdobywa miłość księdza Frolla, Quasimoda i kapitana Phoebusa, przez co pojawią się same problemy.
Kurcze… Tak trudno mi opowiedzieć o tej książce. Z jednej strony mamy poetę Gringoire, który ma dziwny fetysz do kóz, został mężem pięknej cyganki Esmeraldy przez dziwny przypadek. Kiedy podąża za tą niezwykłą istotą ma zostać powieszony za wtargnięcie na Dziedziniec Cudów, ale małżeństwem dziewczyna go ratuje. Z kolejnej strony mamy Phoebusa de Châteaupers, kapitana, który lada moment ma wziąć ślub, ale jest bardzo zdradziecki. Kiedy ksiądz Frollo go rani podczas nocy spędzonej z Esmeraldą, na oskarżenia na  dziewczynę, nie reaguje. Z kolejnej strony mamy księdza Frollo, który oddany jest nauce i religii do czasu, w którym zauważa niezwykłej urody cygankę i musi radzić sobie z pożądaniem. Z kolejnej strony mamy Quasimodo, którego wygląd odtrącają wszyscy, i który musi wybrać między swoją miłością do kobiety – Esmeraldą, a miłością do swego pana. A z ostatniej strony mamy cygankę Esmeraldę, która cierpi przez to, że jest piękna.
Ufff…. Chyba wymieniłam wszystkie strony i muszę rzecz, że…
JEST TO JEDNA Z NAJPIĘKNIEJSZYCH KSIĄŻEK, JAKIE W ŻYCIU PRZECZYTAŁAM.

Nie jest to książka łatwa, lekka i przyjemna – może dlatego tak długo ją czytałaś?
Tutaj, albo ludzi odstraszę do czytania, albo zachęcę… Książka ma bardzo dużo opisów, czasem nawet rozdział poświęcony jest opisowi katedry, jednakże nie wyobrażam sobie, jakby miało bez tego być… W wyobraźni widziałam wszystkie budynki, cały Paryż w tamtym wieku, uczuciami, emocjami, duszą, wyobraźnią byłam tam, tańczyłam na ulicach z Esmeraldą, kryłam się w katedrze z Quasimodo, ubolewałam z Frollem… To było tak piękne i niesamowite…
Każda postać, podobnie jak w Tolkienie, była świetnie wykreowana, nie była przypadkowa, miała swoją historię, nie była stworzona by wypełniać puste kartki!
Naprawdę brakuje mi słów. Byłam wściekła, że skończyłam powieść, że ta piękna historia dobiegła końca, że opuszczam Paryż… Ja naprawdę nie chcę! Matko… Nawet nie wiem co napisać, tak jestem przejęta!
Cóż… Książki nie polecam ludziom, którzy nie lubią długich opisów, choć wspomnę, że przed tą lekturą, sama za nimi nie przepadałam, ale tutaj były one obowiązkowe. Może też ludziom, którzy nie przepadają za starszymi czasami… Ale sądzę, że każdy czytelnik w końcu musi przeczytać jakiś klasyk i naprawdę jestem dumna, że moim klasykiem była „Katedra Marii Panny w Paryżu”!
Strasznie was przepraszam, że nie za bardzo powiedziałam, co się w końcu dzieje, ale… nie potrafię! Tu tak dużo się dzieję, zdarzenia są tak poskładane, że jakbym zaczęła opowiadać to padłoby mnóstwo spoilerów, a tego bym nie chciała!

W zamian mogę porównać musical Notre Dame de Paris x książkę „Katedra Marii Panny w Paryżu” Victora Hugo x film – nie pamiętam jaki rok, ale to nowsze wydanie – „Dzwonnik z Notre Dame” x bajkę animowaną Disneya „Dzwonnik z Notre Dame”

Książka jest niezastąpiona!!!! Jest piękna i po prostu cudowna!

Musical również kocham i nigdy nie przestanę, aczkolwiek książka góruje! Jednak wszystkim, którzy nie zdobędą się na przeczytanie powieści Hugo zachęca do obejrzenia (tym, którzy się zdobędą również), ponieważ jest on fantastyczny!

Film jest moim zdaniem nieco gorszy od musicalu, ale też był ciekawy.
Bajka, jako bajka nie jest zła, ale jak chociaż trochę się dowiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi to… KURCZE, CZEMU PHOEBUS W BAJCE JEST SUPER MIŁYM GOŚCIEM?!?!


Ogay… Mam nadzieję, że zachęciłam was do tego przefantastycznego dzieła, jeśli już czytaliście to napiszcie, czy również wam się podobało *.*

środa, 30 grudnia 2015

"Czerwona Piramida" Rick Riordan #Runnerka


Tytuł oryginału: The Kane Chronicles. The Red Pyramid
Seria: Kroniki Rodu Kane
Tom: 1
Przekład: Agnieszka Fulińska
Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 540

    Carter Kane podróżuje ze swoim ojcem, przez co z siostrą są sobie niemalże obcy. Sadie mieszka z dziadkami, którzy obwiniają ich tatę za śmierć matki. Julius Kane (ojciec) zabiera dzieci do Muzeum Brytyjskiego. Przypadkowo uwalnia egipskiego boga, Seta, który więzi go w sarkofagu i skazuje na wygnanie. Przez zniszczone eksponaty Carter i Sadie muszą szybko opuścić Londyn z - z pozoru - nieznajomym Amosem, który okazuje się kimś naprawdę bliskim.
    Rodzeństwo dowiaduje się, że ma wielką, ukrytą moc i zadziwiająco szybko uczą się nią posługiwać, co dziwi samego maga, którym jest Amos. Cała rodzina Kane'ów jest potężnym rodem, a wszystko było ukrywane przez dzieci, które mogą być niebezpieczne, dlatego wychowywano ich osobno [Bosz... Jaki spoiler!]
   A istoty, takie jak Amos, pawian Chufu, czy bogini ukryta w kotce Muffince, które chciały im pomóc, znikną, a rodzeństwo będzie musiało znaleźć coraz to nowszych sprzymierzeńców, takich jak, np. - na początku wydawała się wredną kobietą - Ziyę. Dzieci były skazane na ciągłą ucieczkę, nigdzie nie było bezpiecznie. Wszędzie znalazło się coś, co chciało ich zabić.
    Na dodatek rodzeństwo w pewnym sensie było opętane [przez kogo? właśnie! przeczytać! muahahaha]. Musiały rozpocząć naukę nad swoimi mocami, przygotować się do walki z Setem [co nie trwało zbyt długo]. Pomóc w tym mają im Bastet, Izyda i Horus, z czego ostatnia dwójka chce pomścić śmierć Ozyrysa z rąk Czerwonego Pana [Seta].
    Jak uda im się dotrzeć do Krainy Umarłych, po niezbędny do pokonania wroga przedmiot, skoro są żywi? Dlaczego bóg Thot kazał im zmasakrować dom Elvisa? [oczywiście jest jeszcze piękny Anubis *.*] Zbliża się chaos i zbliża się walka z Setem!
______

Zakochałam się w tej książce! Po przeczytaniu trzeciej części Percy'ego, mam wielką fazę na Riordana *.* A ta książka mnie tak wciągnęła, że czytałam ją całe dnie w domu, na przystankach, itp. Fabuła była niesamowita! Akcja toczyła się w tempie idealnym. Bohaterowie też byli znakomici. Zakochałam się w Carterze! No i oczywiście w Anubisie!
Książka jest  'nagraniem' dwóch nastolatków Catera i Sadie, więc często napotkamy się z śmiesznymi dopiskami, które w danym momencie przerywają mówiącemu (np. Sadie krzycząca na Cartera, żeby się przymknął ;)). Nie spotkałam się jeszcze z taką formą, ale bardzo mi się spodobała.
Nie spodziewałam się, że może ona być tak wzruszająca... [nie chcę za bardzo spoilerować]
Zakończenie było fenomenalne! Uwielbiam po prostu połączenie Carter+Ziya, ale Riordan złamał mi serce w tym momencie [jak i w wielu innych].
Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie taka wspaniała! Kiedy ją dostałam [tamten rok, albo później] nie zachęcała mnie, ale po przeczytaniu zrozumiałam swój błąd! Jest po prostu świetna!

Polecam, oczywiście fanom Ricka Riordana, ponieważ naprawdę - nie zawiedziecie się!

10/10 *.*