Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prószyński i S-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prószyński i S-ka. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 lipca 2017

75. "JESTEM ŻONĄ SZEJKA" | LAILA SHUKRI #CÓRKA ZEUSA


Tytuł oryginału: -
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 388
Seria: - 
Tom: -

Nie wiem, czy jestem księżniczką, czy niewolnicą, czy może jedną i drugą. A może żadną z nich. Może tylko jestem do szaleństwa zakochaną kobietą. 

Laila Shukri to polska pisarka, która ma na swoim koncie już kilka powieści. Pisze pod pseudoninem, a w tej książce pokazuje nam całą prawdę o jej życiu.
O życiu żony szejka.
Isabelle pracuje w firmie farmaceutycznej. Pewnego dnia dostaje propozycję wyjazdu do Dubaju. Przyjmuje ją i tam zaczyna się cała historia.
Dwudziestokilkoletnia kobieta poznaje jednego z najbogatszych szejków Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w którym zakochuje się do szaleństwa. Jej życie staje się prawdziwą bajką. Salim wydaje się być wprost idealny... Dba o żonę, kocha ją, robi wszystko dla jej dobra oraz kupuje najdroższe prezenty. Mimo protestów ze strony rodziny i przyjaciół Isabelle postanawia wziąć z Salimem ślub.
Wszystko zmienia się, gdy mąż każe jej zakładać abaję, hidżab i nikab. Robi się bardzo zazdrosny. Nie pozwala Isabelle wychodzić z domu, tym bardziej bez ochrony, staje się agresywny... Aż pewnego dnia zostawia ją samą na pustyni.

Starałam się ze wszystkich sił. Każdego dnia i każdej nocy usiłowałam wyrzucić go ze swoich myśli i swojego serca. Ale nie byłam zdolna tego zrobić. Wówczas poznałam potęgę hipnotyzującej miłości, która nie obawia się trudności, przeciwności i bólu. I niezależnie od tego  , jak bardzo jesteśmy rozczarowani, zawiedzeni lub zranieni, ona w nas trwa, przenikając swą wszechwładną mocą każdą cząsteczkę naszego jestestwa. 

Do książki podeszłam z entuzjazmem. Nie czytałam jeszcze żadnej powieści Shukri, a ta bardzo mnie ciekawiła, mimo iż niezbyt interesuje mnie Wschód to cieszę się, że sięgnęłam po tę historię i zapoznałam się z tym wszystkim. 
Książka ukazuje nam szczerą prawdę. Autorka nie próbuje nas na siłę przekonać, jak jest pokrzywdzona, nie kocha go, zmuszana jest do miłości... Pokazuje nam, że naprawdę zakochała się w mężczyźnie. Jednak to jest najbrutalniejsze. Młoda kobieta, która oddała uczucia mężczyźnie, który staje się coraz brutalniejszy i agresywniejszy. Traci swoją wolność. Tak, dokładnie o to chodzi w tej powieści. Isabelle z każdą stroną coraz bardziej traciła wolność. 
Najlepsze w powieści było to, iż historia nie skupia się tylko i wyłącznie na Isabelle i Salimie, ale też ogólnie sytuacjom, które dzieją się na Wschodzie, w tym szczególnie o niewolnictwie. Znajdziemy tu krótko opisane historie kilku służących,  które przechodziły piekło. Jest też rozdział o terroryźmie, który moim zdaniem był najciekawszy. Zamieszczone są tam również informacje o atak, które działy się niedawno, np.  w Nicei.
Styl pisania autorki jest naprawdę przyjemny, co dziwnie jest pisać ze względu na tematykę książki, jednak Laila Shukri ma bardzo lekkie pismo, dzięki któremu powieść wręcz się pochłania. Jedyne do czego mogę sie przyczepić to dialogi, które wydawały mi się dość amatorskie i martwe, ale nie licząc tego małego mankamentu polecam powieść wszystkim, nawet ludziom, którzy, jak ja, nie interesują się Wschodem, bo myślę, że warto wiedzieć, co się tam dzieje.

8/10

wtorek, 20 czerwca 2017

74. "ZIELONA MILA" | STEPHEN KING #CÓRKA ZEUSA


Tytuł oryginału: The Green Mile
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Albatros
Ilość stron: 410
Seria: -
Tom:

Akcja książki rozgrywa się w latach 30 XX wieku. Paul Edgecombe jest strażnikiem w więzieniu Cold Mountain. Styka się z ludźmi, którzy zostają skazani na karę śmierci. Zna już ich zachowania, wie, jak na to reagują, ale nowy więzień, John Coffey, jest zupełnie inny. Oskarżony o gwałt i zabójstwo dwóch małych dziewczynek jest najłagodniejszą osobą, jaką Paul spotkał. Boi się ciemności, ciągle popłakuje. Jak ten wielki, ciemnoskóry, ale łagodny mężczyzna mógł dopuścić się tej zbrodni?


 Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.


„Zieloną milę” kojarzą chyba wszyscy, często za sprawą filmu, którego, przyznam się, jeszcze nie oglądałam. Od dawna ta pozycja znajdowała się na mojej liście książek, które chcę przeczytać, jednak spodziewałam się, że będzie typowy jak słońce horror. To znaczy myślałam tak, kiedy jeszcze nie zabrałam się za Kinga. Kiedy sięgałam po tę pozycję spodziewałam się czegoś genialnego.
Nie zawiodłam się.
King zachęca tu już od pierwszej strony. Kiedy znajdowałam się już na samym początku uznałam: „wow, to może być lepsze od ‘Misery’!”. Co prawda, przez około 120 stron poznajemy życie w więzieniu Cold Mountain oraz innych więźniów, jednak mogę przysiąść, że jeśli nie jest się osobą, która zniechęca się po kilku stronach, jest to naprawdę ciekawe i zachęcające. John Coffey, jako główniejszy bohater z początku jest tylko kilka razy wspomniany, jednakże sądzę, iż jest to zabieg, jak najbardziej celowy i genialny, gdyż nie jest nam chamsko rzucone: „o czytelniku, patrz, to jest John Coffey, on jest tu ważny, więc masz, poznaj od razu cały jego życiorys”. Nie wiem, czy o to też chodziło, jednak ja dzięki temu odczułam nieśmiałość i brak agresji nowego więźnia.
Akcja nie toczy się błyskawicznie, jednak na każdym kroku poznajemy wspaniałość tej książki, jej realność, niesprawiedliwość. Doznajemy tysiąca różnych emocji w tym samym czasie. Przewracałam kartkę za kartką, pragnąć poznać dalsze losy Paula i jego kolegów, więźniów i innych bohaterów. Powieść jest brutalna, ale czy życie nie jest brutalne? Ukazuje nam te gorsze strony: niesprawiedliwe osądy, cierpienie, śmierć. Sądzę też, że każdy mógłby znaleźć w niej coś, co mu przypadnie do gustu, trafi do niego, bądź nawet czasem uśmieje (poczucie humoru Stephena Kinga <3).
Jest to jak na razie moja ulubiona książka Stephena Kinga (piszę to za każdym razem xD) i aby ją przebić autor będzie musiał się naprawdę mocno, mocno, mocno postarać! Szczerze mogę ją polecić!
10/10


Jeśli czytaliście "Zieloną milę" podzielcie się swoją opinią w komentarzu! :D

czwartek, 25 maja 2017

73. O OBSESYJNEJ MIŁOŚCI DO KSIĄŻKI | "MISERY" | STEPHEN KING #CÓRKA ZEUSA


Przepraszaam! Wiem, że zaniedbałam troszkę naszego bloga, a tu już wybiło osiem tysięcy wyświetleń! Dziękuję wam bardzo, to wiele dla mnie znaczy! Jednak bez zbędnego przedłużania, zapraszam na kolejną recenzję książi Kinga :D

Tytuł oryginału: Misery
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Albatros
Ilość stron: 344
Seria: -
Tom: -

W książce wszystko poszłoby pewnie zgodnie z planem... ale w życiu, cholera, zawsze panował potworny bałagan.

Paul Sheldon to znany autor romansideł, w których główną bohaterką jest Misery Chastain. Jego książki zyskały dużą popularność, w większości wśród kobiet. Pewnego dnia Paul wsiada za kierownicę po alkoholu i ulega wypadkowi.
Mężczyzna budzi się w pokoju, którego nigdy wcześniej nie widział. Okazuje się, iż trafił on do domu byłej pielęgniarki, Annie Wilkes, która jest ogromną fanką historii o Misery. Jednak jej stanu nie da się nazwać zwykłym podziwem, tylko szaleńczym uwielbieniem.
Kiedy kobieta czyta ostatni tom serii Paula, w którym Misery ginie, wpada w szał. Torturuje pisarza, aby ten napisał kolejną część i przywrócił ją do życia.
Zmasakrowany już Paul odkrywa przeszłość Annie…

[...] jeżeli przez całe życie zakładasz, że musi się ci przytrafić tylko to co najgorsze, to przecież może się zdarzyć, że się czasem pomylisz

Jest to moja czwarta książka Stephena Kinga i jak na razie najlepsza! Zaciekawiła mnie już od pierwszych stron, mimo iż szybciej zaczęłam czytać dopiero po 200 stronie.
Największym plusem powieści są doskonale wykreowani bohaterowie. Dodatkowo przez większość  książki jest ich tylko dwóch, a znajdują się oni w jednym miejscu, czyli w domu Annie. Oboje świetnie wyrysowani, ale największe wrażenie zrobiła na mnie sama Annie. Bohaterka z kilkoma twarzami, brutalna, gdy się pojawia, ciarki przechodzą po plecach. Ta chora psychicznie postać ma mroczną, straszną, ale ciekawą przeszłość, którą z czasem poznajemy na kartach powieści.
Stephen King stworzył tu genialny klimat. Książka potrafi przerażać, ale wciąga nas do końca. Nie mogłam się od niej oderwać, ciągle coś pchało mnie, aby poznać losy Paula i Annie, sprawdzić, czy Sheldon wydostanie się z tego przeklętego domu, czy już nie zdąży…
Może to brzmieć dość nudnawo. Praktycznie cała akcja rozgrywa się w domu Annie, występuje dwóch bohaterów. Poszkodowany Paul musi znosić katusze, którymi częstuje go była pielęgniarka, ale nic bardziej mylnego. W pewnym momencie czułam w żołądku nieprzyjemne uczucie i chęć odstawienia książki, chociażby na moment, aby przetrawić to, co robiła Annie, ale nie potrafiłam, bo wciągnął mnie  wir wydarzeń.
Być może słyszeliście, że do kiosków trafiają teraz, co dwa tygodnie, powieści mistrza grozy. Właśnie pierwszą, jaka się pojawiła, jest „Misery” i właśnie stąd ją posiadam. Książka jest bardzo fajnie wydana. Ma twardą (i bardzo zachęcającą!) okładkę, a kartki są wręcz idealne! I w dotyku, i w wyglądzie, a do tego przecudnie pachnie!
Szczerze polecam wam „Misery”’ autorstwa Stephena Kinga, ale jeśli czytacie w większości młodzieżówki, a po poważniejsze książki sięgacie raz po raz, ale chcecie wciągnąć się w Kinga nie radzę od niej zaczynać, bo naprawdę może was znudzić, a tego naprawdę nie chcę! Jednak jeśli to nie ma być wasza pierwsza powieść tego autora to sięgnijcie po nią, jak najszybciej!

9/10

czwartek, 3 listopada 2016

- JEDNO Z WIĘKSZYCH ZASKOCZEŃ - HUMOR |STRAŻ! STRAŻ!| TERRY PRATCHETT #Córka Zeusa

Każdy musi to przejść...
Także, cóż...
Książkowstręt...
To beznadziejne uczucie znów mnie dopadło! Od 17 października, czyli "Rzeczy o zbłąkanej duszy" nie przeczytałam żadnej powieści... aż do wczoraj! Zdarzały się dni, w których nie czytałam, ani strony i eh... Mam nadzieję, że niedługo powróci moja chęć do czytania!

Tytuł oryginału: Guards! Guards!
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 301
Seria: Świat Dysku*
Tom: 8**
*Kolor magii*Blask fantastyczny*Równo-umagicznienia*Mort*Czarodzi-cielstwo*Trzy wiedźmy*Piramidy*Straż! Straż*Eryk*Ruchome obrazki*Kosiarz*Wyprawa czarownic*Pomniejsze bóstwa*Panowie i damy*Zbrojni*Muzyka duszy*Ciekawe czasy*Maskarada*Na glinianych nogach*Wiedźmikołaj*Hogfather*Bogowie, honor, Ankh-Morpork*Ostatni kontynent*Carpe Jogulum*Piąty elegant*Prawda*Złodziej czasu*Ostatni bohater Paul Kibdy*Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie*Straż nocna*Wolni ciut ludzie*Potworny Reigment*Kapelusz pełen nieba*Piekło pocztowe*Łups!*Zimistrz*Świat finansjery*Niewidoczni akademicy*W północ się odzieję*Niuch*Para w ruch*Pasterska korona*

**Książek nie trzeba czytać po kolei**

Wbrew pozorom praca w Straży Nocnej nie jest owiana dobrą sławą. Nie zdobędzie się dzięki niej specjalnych względów, czy traktowania. Oj, nie.
Marchewa wychowuje się wśród krasnoludów, ale, niestety, musi odejść. Chce dołączyć do, właśnie, Straży Nocnej, gdyż słyszał o niej same pochlebne opinie. Pragnie pokazać się z jak najlepszej strony, przeczytał całą książkę, którą z tej okazji dostał, zapamiętał każde prawo. Lecz na co mu to?
Kapitan Vimes należy do Straży Nocnej. Wie, że nic już nie pomoże jego stanowisku, więc chętnie sięga po alkohol. Jednak pewnego dnia w Ankh-Morpork pojawia się smok... I Straż Nocna może w końcu stać się przydatna...

"Vimes dokończył butelkę - bez skutku. Są takie odmiany trzeźwości, których zwyczajnie nie da się naruszyć"

"Straż! Straż!" jest moją pierwszą przygodą z Pratchettem. Namówiła mnie do niego znajoma (ehem,
ehem, już dawno). I, mimo iż ma niewiele stron to bardzo długo mi się ją czytało. Dlaczego?
Powiem (napiszę) wam, że sama nie wiem. Bohaterów polubiłam, a zwłaszcza Marchewę (który jest...Marchewą! Nie umiem go inaczej opisać! Jest po prostu słodkim Marchewą!) i Vimesa (zdobył moją sympatię od samego początku!). Reszta Straży Nocnej jest komiczna! To samo tyczy się tajemniczego bractwa, które od początku zachęcało mnie do kontynuowania powieści.
Akcja nie szła za szybko, ale umiała wciągnąć, choć czasami, szczerze, troszkę mnie nudziła. Jednak wszystko wynagradzały prześmieszne dialogi między bohaterami. Książka była dla mnie wielkim zaskoczeniem, nie spodziewałam się odkryć t takiego humoru, i to w takich dawkach! W tych komicznych sytuacjach umiem też odnaleźć nawiązania do naszego życia codziennego i bardzo mi się to podoba. Styl mnie urzekł, był przyjemny i myślę, że dzięki niemu przekonam się, aby dalej czytać Pratchetta, który ciągnął mi się przez tyle dni.
Na pewnym blogu przeczytałam, że zaczynanie "Świata Dysku" od "Straż! Straż!" nie jest dobrym pomysłem, ponieważ wielu rzeczy się nie zrozumie. Może dlatego książka, aż tak mnie nie wciągnęła, a czasami nudziła?
6/10
bo pomimo wielu zalet, mam jeszcze, co do niej sprzeczne uczucia. 

sobota, 9 lipca 2016

"Bazar złych snów" Stephen King #Córka Zeusa

Chodzę sobie po Tesco I jak zwykle muszę obejrzeć, jakie mają książki. I patrzę… Kieszonkowe wydania Kinga za 15 złoty! Grzechem byłoby nie wziąć, chociaż jednej. I tak oto na mojej półce pojawił się „Bazar złych snów”, który chciałam przeczytać od dawna.

Tytuł oryginału: The Bazaar of Bad Dreams
Seria: -
Tom: -
Przekład: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 629

Książka nie jest jedną historią, jest to dwadzieścia opowiadań o wspólnej tematyce: śmierci. King oferuje nam różne, straszne istoty, ale też sytuacje rzeczywiste, które mogą stać się nawet jeśli zaraz wyjdziemy z domu. I to jest właśnie przerażające.
Mimo, że ciarki nie przechodzą po plecach, to opowiadania są ciekawe, bodajże jedno mi się nie podobało o baseballu, czyli Billy Blokada, ale reszta była jak najbardziej trafiona w moje gusta, mimo że spodziewałam się czegoś naprawdę strasznego, to nie zawiodłam się.
Specjalnie chciałam wybrałam pięć opowiadań, które spodobały mi się najbardziej, bo wiecie... Wszyscy zawsze dają pięć. Jednak nie mogłam się powstrzymać i dałam sześć, oto one. Kolejność jest przypadkowa:
1.      130. Kilometr, o samochodzie, które pożera ludzi. Było moim zdaniem najstraszniejsze z opowiadań w tej książce.
2.      Wredny dzieciak, czyli historia człowieka nękanego przez demona nie wyglądającego groźnie.
3.      Ur, o urządzeniu do czytania książek, które... Ma troszkę za dużo powieści do wyboru...
4.      Pan Ciacho, o ładnych ludziach, którzy prowadzą na śmierć.
5.      Zielony bożek cierpienia, o bogaczu, który uległ wypadkowi i cierpieniu, za którym może stać coś więcej.
6.      Nekrologi, o człowieku, który zabija pisząc wredne nekrologii do gazety.

Uważam, że każdy kto lubi mroczne klimaty, znajdzie w książce coś dla siebie, gdyż każde opowiadanie jest inne, chociaż wszystkie oparte są na jednym motywie, o którym napomknęłam wcześniej.
Jak już pisałam, każda historia podobała mi się mniej, lub bardziej, oprócz jednej, ale to
można ominąć... Ogólnie rzecz biorąc, chcę przekazać, że King oferuje nam naprawdę ciekawe i niebezpieczne towary na swoim bazarze.
O! Zapomniałabym wspomnieć, że wszystkie opowiadania, historie, w których zaraz się znajdziemy poprzedzone są krótką notką od Kinga, które mają nas wprowadzić i zaciekawić i, szczerze, robią to bezbłędnie.
Na koniec chcę wspomnieć, że książka ma naprawdę świetną okładkę! Jest moim zdaniem, po prostu, prze-fantastyczna! Zakochałam się i... Ubóstwiam ją!

9/10

poniedziałek, 13 czerwca 2016

"Joyland" Stephen King #Córka Zeusa

Uhm, ale oto dobra wiadomość: w każdym tyranie siedzi tchórz. Nawet niezbyt głęboko
ukryty.
Zrobiłam sobie krótką weekendową przerwę od „After”, który nie wciąga mnie za bardzo – mam nadzieję, że jeszcze się rozkręci. Zabrałam się za to za Kinga. Jest to moja druga książka tego autora po „Carrie”, która nie trafiła do moich ulubionych książek, ale podobała mi się
 Tytuł oryginału: Joyland
Seria: -
Tom: -
Przekład: [przepraszam, nie pamiętam, a książkę już oddałam!]
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 336

„Nie mogę pojąć, dlaczego ludzie posługują się religią, żeby krzywdzić się nawzajem, kiedy i bez tego na świecie jest tyle bólu”

Dwudziestoletni Devin Jones zatrudnia się na okres letni w lunaparku – Joylandzie. Próbuje zapomnieć o zerwaniu z dziewczyną. Praca zaczyna mu się podobać, nawet paradowanie w przebraniu wielkiego psa, który ma rozśmieszać dzieci. Pracownicy mają nawet własną mowę! Później dowiaduje się o strasznym morderstwie, które miało miejsce w Joylandzie. Fascynuje to Devina, który próbuje odkryć kto jest mordercą, a jednocześnie sprawić by chory chłopiec przeżył swoje krótkie życie jak najlepiej.

Książka była naprawdę ciekawa, podobała mi się o wiele bardziej niż „Carrie”. Mimo iż na okładce jest napisane, że to książka kryminalna, to tak naprawdę, opowiada ona o życiu Devina, jego pracy w Joylandzie, chorym chłopcu i jego matce, a morderstwo, tak, jest tutaj ważne, ale nie stanowi głównego wątku, przynajmniej ja to tak odebrałam.
Bohaterowie są bardzo realistyczni. Tacy prawdziwy. Devin zachowywał się, jak każdy normalny człowiek, a nie kolejny „niezwykły bohater, który niczego się nie boi, nawet jak zostanie ogłoszony tym jedynym i spotykają go niebezpieczeństwa, bo on zawsze wyjdzie sucho, bo jest taki niezwykły!”, a to akurat mi się bardzo podobało. Są po prostu ludzcy.  
Akcja, mimo że w większości opowiadała o pracy w lunaparku to nie była nużąca, a właśnie wciągająca! A cała historia z morderstwem naprawdę udana.
„Joyland” nie było szczególnie wybitne, ale nie zaprzeczę, że rzadko się nudziłam na tej lekturze [choć pod koniec chyba był taki króciutki fragment]. Nie trafia ona do moich najlepszych i najukochańszych książek, ale była naprawdę niezła!
Nie przechodzi po niej dreszczyk po plecach, ale czuć ten lekko horrorystyczny, morczny nastrój, który bardzo mi się podobał. Książka warta przeczytania. Nigdy nie powiem, że straciłam przez nią czas.  
Jeszcze raz dodam, że wielki plus King w tej książce otrzymał ode mnie za realizm! I to, że bardziej mnie wciągnął niż powieścią „Carrie”, na pewno jeszcze sięgnę po jego książki. Chciałabym na pewno spróbować „Zielonej mili”, o której słyszałam naprawdę pozytywne opinie.


8,5/10

PS Przepraszam za jakość zdjęcia ;-;